Jak podaje radio RMF FM, Główny Inspektorat Transportu Drogowego, który już od ponad sześciu miesięcy zarządza fotoradarami w Polsce, nie wysyła do kierowców zdjęć, lecz jedynie wezwanie do zapłaty mandatu. Jeśli chcemy obejrzeć zdjęcie, musimy odwołać się do sądu. Straż miejska jak i policja, czyli pozostałe służby, które posługują się w naszym kraju fotoradarami, wysyłają do kierowców zdjęcia, jako dowód na to, że zostało popełnione wykroczenie.
Jednak w przypadku GITD, do kierowców wysyłana jest tylko informacja o przekroczeniu prędkości, wraz z podaniem miejsca, w którym do tego doszło, wraz z wezwaniem do zapłaty.
Skąd zatem takie, a nie inne postępowanie ze strony funkcjonariuszy GITD? Wszystko sprowadza się do luki prawnej. Otóż w ustawie widnieje zapis o tym, że dokumentacja, czyli w przypadku fotoradarów zdjęcie, może, a nie musi zostać wysłane.
Takie postępowanie ze strony funkcjonariuszy tej służby może prowadzić do sytuacji, w której kierowca przyznaje się do cudzej winy, nie chcąc uczestniczyć w rozprawie sądowej.
I pomyśleć, że to ludzie ludziom gotują te niemiłe niespodzianki. I wszystko "ZGODNIE Z PRAWEM". Bardzo bym sobie życzył, żeby Ci z drugiej strony znaleźli się po stronie tych, których mogą łapać w pułapki prawne. Patrz ostatnie zdanie w artykule.
Straż gminna przysyła zdjęcie, ale zrobione od tyłu. Pewnie chodzi o motocyklistów. Ale pełnej dokumentacji zdarzenia nie ujawniają. Bo nie muszą. W Polsce kierowca jest śmieciem, a funkcjonariusz (byle jakiej) formacji panem i władcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane