Przeczytałem
wywiad z Chrisem Niedenthalem, słynnym fotografikiem, który stwierdził,
że wszystko co najważniejsze, już się w Polsce wydarzyło. I to tak
dalece, że on, jako fotoreporter, nie ma co fotografować, a wręcz nie
chce mu się wyciągać aparatu. Choćby na coś takiego jak piłka nożna.
Jak
dalece trzeba być zadufanym i krótkowzrocznym, by wypowiadać takie
słowa. To jest taka polska odmiana koncepcji ogłoszonej dwadzieścia parę
lat temu w książce „Koniec historii” przez Francisca Fukuyamę,
pracownika Departamentu Stanu, a więc pewnie działającego trochę na jego
zapotrzebowanie.