Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia kontakt

Ja, tetryk i radykał.

Tetricus to w łacinie człowiek smutny, ponury. Ja, niestety, mam ostatnio wrażenie, że tetryczeję. Pewnie to nic nienormalnego u facetów w starszym wieku, ale chyba przyszło do mnie zbyt wcześnie. W słowniku tetryk to zrzęda, gdera, burczymucha, mantyka, maruda, ględziarz. Zmartwiło mnie to odkrycie, ta konstatacja, tym bardziej, że równolegle z powyższymi cechami staję się człowiekiem niesłychanie radykalnym w swoich poglądach społecznych. I z wytłumaczeniem tego drugiego mam już spory problem. Zawsze wydawało mi się, że radykalizm jest cechą ludzi młodych, którzy w swoim niedoświadczeniu wierzą, że uda im się zmienić świat. To jest dobre, bo – niezależnie od tego, że wiele zrobić się ze światem nie da – jednak coś tam, na skutek ich szlachetnych porywów w świecie się zmienia.

Oczywiście po tych zmianach przychodzą starzy zgorzknialcy i wszystko najczęściej psują, a w bardziej ponurej, choć częstszej wersji wydarzeń (takiej, jaką mamy w Polsce) to młodzi gniewni stają się starymi konformistami, i wszystko wchodzi ponownie w utarte od lat koleiny. I tak się porusza, aż do następnego dołka. Nawet jak zmienił się system.

Myśląc o przyczynach mojego tetryczenia jak i radykalizacji mam wrażenie, że jedną z nich jest zetknięcie się ze światem realnych ludzkich problemów, które (pracując przez wiele lat w ARP) udawało mi się do niedawna nie dostrzegać. To była wspaniała i zupełnie oderwana od rzeczywistego życia praca. Budowaliśmy nowe obiekty, wspomagaliśmy firmy, otwieraliśmy fabryki nowe i zrestrukturyzowane stare, przecinaliśmy wstęgi, uczestniczyliśmy w przyjęciach i uroczystych obiadach, w konferencjach i zagranicznych wyjazdach, jedliśmy dobrze na koszt inwestorów a czasami podatników, a nawet bawiliśmy się przednio. I to wszystko po to, by innym ludziom żyło się lepiej. Tak myśleliśmy. Ci inni ludzie najczęściej tworzyli tło uroczystych otwarć, po którym szli do ciężkiej pracy, czasami widzieliśmy ich na linii produkcyjnej, a czasami byli kelnerami.  Można powiedzieć, że dobrze i z pożytkiem dla gospodarki, ale i dla siebie, przeżyłem kilkanaście lat.
Ale taka gospodarka, jaką miałem wtedy przed oczami,  to nie byli ludzie. Albo nie przede wszystkim ludzie. Dla mnie wtedy gospodarka to były fabryki, w których ci ludzie mieli pracować. A jak oni tam pracują, jak ciężko, za jakie pieniądze, to już mniej mnie obchodziło. Bo nie mogło, bo nie byłem od tego, by martwić się za cały świat, a za kolejne rządy w szczególności. Po prostu dobrze robiłem swoje.

Potem wróciłem do Mielca. Wcześniej byłem w nim także, ale jako widz, a nie jako współtwórca mieleckiej rzeczywistości. Z zewnątrz Mielec wygląda bardzo dobrze. I pewnie w dużej mierze jest to prawda. Ale prawda ma co najmniej dwa oblicza, a najczęściej ma ich wiele, bardzo wiele. Kiedy dzisiaj otrzymuję tysiąc czterysta siedemdziesiąty trzeci email z cv i prośbą o zatrudnienie, to widzę, że gospodarka to przede wszystkim ludzie. I widzę, i wiem, że ta nasza mielecka gospodarka ma już co najmniej tysiąc czterysta siedemdziesiąt trzy twarze. A przecież wiem, że ma ich znacznie więcej.
A niektórzy nadal mówią, że nie ma chętnych do pracy. Wtedy pytam się: czego oczekujesz, człowieku? A może gadasz od rzeczy? W firmie, którą prowadzę, nie zatrudniamy członków rodziny pracowników już zatrudnionych. Dotyczy to także mnie. Przez to podpadłem całej rodzinie. Może to dobra zasada, może nie do końca. Ale gdy widzę, jaki nepotyzm panuje w urzędach, w szkołach, w wielu innych firmach, jak trudno, nieskończenie trudno przebić się zdolnym, młodym ludziom tylko dlatego, że mają inne nazwisko, to myślę, że pewnie właściciele firmy wprowadzili słuszną zasadę.

Bo gospodarka to ludzie. I trzeba mieć tego świadomość nawet wtedy, kiedy się wie, że dzisiaj zakład nie jest zakładem pracy, ale zakładem produkcyjnym, a praca dla ludzi jest tylko dodatkiem do jego dochodowej, produkcyjnej działalności.

Widzę dzisiaj tę ogromną rzeszę ludzi sprywatyzowanych, czyli pracujących na swój rachunek lub u kogoś w firmach prywatnych, ludzi ciężko tyrających, niepewnych dnia ani godziny, nie mówiąc o pracy do 67 roku życia, widzę ich z bliska, mam ich na co dzień przed oczami, nie tylko jako kelnerów w dobrej restauracji.

Gospodarka to ludzie. To głównie ta sprywatyzowana część społeczeństwa. To ci ludzie wypracowują pieniądze na podatki, z których to podatków żyje część budżetowa społeczeństwa, którą ja nazywam socjalistyczną. To służby mundurowe, sędziowie, nauczyciele, ogromna i rosnąca wciąż rzesza urzędników wszystkich szczebli i instytucji itd. itp. Ci ludzie, aczkolwiek w większości potrzebni, niczego nie wytwarzają, mogliby nawet nie płacić podatków, które tylko przekładają z kieszeni do kieszeni. Jednocześnie należą do najbardziej niezadowolonych, do najbardziej roszczeniowych.

Jak patrzę na kobiety pracujące w fabrykach za niewielkie pensje, kobiety, których nikt nie zatrudni, jak przekroczą lat pięćdziesiąt, jak widzę tę obojętną bezradność urzędników wszystkich szczebli, którzy mają robić wiele, by tym kobietom żyło się trochę lepiej, by miały pracę i to nie tylko tu i teraz, ale także wtedy, jak będą stare i niezbyt sprawne, to mnie jasny szlak trafia na to społeczeństwo, na ten skorumpowany kraj, na tych urzędników po znajomości, na tych nauczycieli, niezwalnialnych i wiecznie niezadowolonych, a wyłudzających „urlopy na poratowanie zdrowia”, na tych mundurowych po piętnastu latach na emeryturze.

Ten chory kraj czyni mnie tetrykiem i radykałem jednocześnie. Ten zatruty  śmieciami, chemią, odchodami różnych firm i ludzi kraj, w którym organa i organizacje ochrony środowiska są albo skorumpowane, albo – jak Green Peace – szalone, ten kraj, zadowolony przy grillu sam się unicestwia. Ale jest zadowolony. Mój kraj. W którym jedni poszliby już na emeryturę, bo wiedzą, że i tak nie będą mieli pracy a inni – z socjalistycznej części społeczeństwa – chcieliby pracować nawet do 75 lat, bo są urzędnikami, dobrze opłacanymi, niewiele robiącymi, których i tak zwolnić się nie da.

Powoli dochodzimy do kolejnego dołka. I nie jest to dołek na polu golfowym. I dlatego ci, którzy się przejmują tym co widzą dookoła, w tym i ja, stają się zgorzkniali, i chorzy, i radykalni. I dlatego jest mi (mentalnie) coraz gorzej.

Andrzej Talarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zanim napiszesz przeczytaj regulamin

Komentarze są moderowane



Rozkłady jazdy komunikacji prywatnej BUS.....Sprawdź szczegóły..........