Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia kontakt

Mieleckie pyskówki

Nie wiem, jak mój kolega - a jednocześnie prezes Grupy Literackiej Słowo, Zbyszek Michalski - to uczynił, ale niespodzianie podczas prezentacji mojego drugiego tomu poezji otrzymałem listy gratulacyjne od władz miasta, powiatu i pana senatora Ortyla. Poczułem się przez moment jak człowiek zasłużony. Ale szybko mi minęło. Znam miarę.  

Uczynię dla potrzeb tego felietonu może ryzykowne założenie, że oto nasze władze polityczne i samorządowe poczuły łączność z mieleckimi poetami, doceniły całkowicie społeczną działalność tej grupy ludzi na niwie tak ulotnej jak słowo, ale także doceniły wagę poezji jako nośnika pięknego słowa, którego tak nam brakuje w życiu na co dzień.


To ostatnie założenie wydaje się dość prawdopodobne, szczególnie w kontekście zawartości listu podpisanego przez Pana Prezydenta Bogdana Bieńka. Napisał on do mnie m.in. takie słowa: „Pana wrażliwość społeczna, działalność na niwie języka ojczystego i kultywowanie kultury słowa wszędzie tam, gdzie to możliwe, przekłada się na poziom dysput publicznych, które ubarwiają mielecką paletę kultury”.

Spodobało mi się to, nie powiem. Pomyślałem sobie zaraz o tych felietonach, które napisałem już w ilości ponad czterystu, a w których dość często jednak krytykowałem także władze miasta. I ten fakt, że pomimo tych krytyk władze było stać na taki gest, budzi moje pozytywne odczucia. Oczywiście nie odbieram tego jako zachęty do niepisania, wręcz przeciwnie, nadal będę pisał o sprawach, które mnie bolą, nurtują, które są dla mnie czy dla ludzi ważne, także wtedy, kiedy trzeba będzie wytknąć coś władzom samorządowym, skrytykować je.

No właśnie: krytyka. W takim  środowisku jak mieleckie krytyka jest sprawą trudną, można by rzec, drażliwą jeśli nie niebezpieczną.
Jakiś czas temu przestałem publikować swoje felietony na hej.mielec. Nie wynikało to z niechęci do portalu czy innych lepszych propozycji. Po prostu doszedłem do wniosku że nie mam już ani siły, ani chęci by oganiać się w pofelietonowych dyskusjach od sfor kąsających jamników, którzy sami siebie zapewne uważają za inteligentnych dyskutantów, a przynajmniej za rasowe psy.
Doszedłem do wniosku - trochę po niewczasie – że dyskusje na mieleckich forach internetowych zamieniły się w prymitywne pyskówki, w których zwalczają się dwie strony sporu politycznego, jedna związana z obozem władzy, czyli z PO, a druga związana z opozycją, czyli z PiS em.
Nie ma w tych dyskusjach prawie miejsca na rzeczowe polemiki, na uczciwe  pojedynki słowne, szermierkę na rzetelne argumenty, nie ma miejsca na szacunek do przeciwnika, na przyznanie się do błędu (o Boże!!), na ukłon na końcu dyskusji czy słowa uznania dla kontrpolemisty.
Jest tylko bicie się po twarzach do upadłego, obrzucanie się obelgami i, jakże często, kłamstwami.

Pewnie tak jest w każdym mieście, w którym istnieją miejsca wymiany poglądów, pewnie jest tak, bo dyskusje są anonimowe, a ich uczestnikom brakuje odwagi do ujawniania swoich twarzy. Pewnie Mielec nie jest wyjątkiem, bo w sąsiednim Tarnobrzegu połajanki są znacznie mocniejsze i bardziej brutalne. Pewnie tak.

Ale to wszystko nie dowód na to, że nie warto upominać się o kulturę walki politycznej.

Nie angażuję się w polityczne polemiki, co nie ustrzega mnie od zaszufladkowania przez szczególnie ideologicznych polemistów. Cóż, tak w Polsce jest, że jak ktoś nie z nami, to przeciw nam. Jeśli ja mam konserwatywne poglądy społeczne, jeśli nie podzielam medialnego, optymistycznego stanowiska w sprawie smoleńskiej, jeśli chwalę polski Kościół, to dla wielu tępaków, będących w mediach pistoletami sił rządzących, jestem z PiSu. I żaden czereśniak nie pomyśli, że można być niezależnym w swoich poglądach i nie przynależeć, jeśli się jest aktywnym w życiu społecznym choćby tylko poprzez pisanie felietonów. A jak już się kiedyś było, jak ja, partyjnym, to już ma się przypisane do śmierci.

Nie wiem, dlaczego się tak porobiło w tym naszym mieleckim ( i polskim) narodzie, dlaczego nagle duża jego część, ta aktywna politycznie, podzieliła go na dwa narody, swój i obcy, i dlaczego tak zawzięcie pilnuje tego podziału. Czy to jest pilnowanie zdobytych stanowisk, czy walka o nie? Nie wiem, ale pewnie tak, bo nic tak nie łączy, jak wspólny pieniądz i nic tak nie dzieli. Czy zza szmalu widać jeszcze idee? Słabo, prawie wcale. Smutne to i tragiczne.

Czy ja byłem w swoich dyskusjach agresywny, nieobiektywny, chamski? Myślę, że nie. Czasami może jakiś głupek wyprowadzał mnie z równowagi, wtedy bywałem złośliwy, ale zdarzało mi się to rzadko. Raczej tonowałem dyskusję, nadawałem jej rozsądne wymiary i ramy.
Stąd też nie odbieram słów Prezydenta jako fałszywych i okazjonalnych. Zasypywanie rowów między ludźmi a przynajmniej – kiedy się całkiem nie da, bo jesteśmy jednak inni – łagodzenie dyskusji i szukanie wspólnych racji, było jednak, i jest, moim celem.
Nie wiem, czy moje przyszłe pisanie pomoże tej idei, tym bardziej, że po drodze mam trzeci tomik, zawierający dość ostrą krytykę naszego społeczeństwa. I choć wiersze trochę inaczej się odbiera, bo nie mają takiej nośności jak ostry felieton, to będę się starał, by łagodzić a nie drażnić.

Bo co nam zostało, biednym Polakom, kiedy wokół wrogowie lub fałszywi przyjaciele, często gorsi od wrogów? Jakoś się trzeba godzić a przynajmniej zmniejszyć podziały.
I temu może służyć pisanie.
Tylko przywódcy dyskutujących stron powinni zrozumieć, że pyskówka do niczego nie prowadzi, że ludzie mają jej po dziurki, i że powinni ograniczyć swoich fajterów w lokalnych pojedynkach słownych.

A i sami powinni się zastanowić, co piszą. I kiedy.

Andrzej Talarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zanim napiszesz przeczytaj regulamin

Komentarze są moderowane



Rozkłady jazdy komunikacji prywatnej BUS.....Sprawdź szczegóły..........