W Raciborzu spotkali się tylko najlepsi ratownicy
medyczni, także ci z Mielca i po raz kolejny sprawdzili się podczas zmagań
najlepszych drużyn ratowniczych w kraju.
Znaleźli się w połowie
mistrzowskiej stawki, co uważają za sukces, bo, jak zdradzają, decyzja o
starcie w zawodach w tym składzie zapadła niewiele na ponad miesiąc
przed mistrzostwami.
- Fakt, że umiejętności naszych ratowników
pozwalają im wywalczyć 25. miejsce w Polsce w tak prestiżowych,
rozgrywanych na bardzo wysokim poziomie zawodach i to w bardzo krótkim
czasie na przygotowania, pozwala mieć wyobrażenie, jak duże są
umiejętności naszych pracowników - mówi Paweł Pazdan, dyrektor
mieleckiego pogotowia.
Z województwa podkarpackiego udział w mistrzostwach
Polski brała jedynie mielecka drużyna, natomiast z naszego regionu w
zmaganiach udział wziął zespół z Tarnowa (zajął 30 miejsce na ponad 50
stających w szranki, a ogółem w Polsce jest ponad 200 dysponentów
zespołów ratownictwa medycznego w ramach kontraktu z NFZ).
Ekipa z Mielca wystartowała w składzie: Łukasz
Szebla, Dominik Fryc i Tadeusz Gul. - Oczywiście takie zmagania, jak
udział w każdych tego typu zawodach, wymaga nie tylko wiedzy, którą
posługujemy się na co dzień, ale też wyćwiczenia zgrania danej drużyny,
wypracowania schematu współpracy, a na to nie mieliśmy czasu. Musiała
wystarczyć nam wiedza i ufność w to, że codzienna praca w zespołach
ratownictwa pozwoli pozostać w elicie, bo przecież mimo wszystko na co
dzień uzupełniamy wiedzę, nabieramy doświadczenia, wykształcamy w sobie
cechy niezbędne w zawodzie - tłumaczy Łukasz Szebla. - Przyznaję, że
troszkę się denerwowaliśmy, bo inne zespoły nie kryły, że ćwiczyły razem
nawet pół roku, ale ostatecznie 25 miejsce to całkiem niezły wynik. Z
pewnością jednak to również wskazówka, że warto wciąż się uczyć,
doskonalić, a po zawodach wiemy, jakie sfery mamy dopracować.
Mielecka ekipa podkreśla, że w tej chwili od załóg
wymaga się rozległej wiedzy, refleksu, opanowania i to wszystko w
oparciu o wyśrubowane normy - informuje Aneta Dyka-Urbańska rzecznik prasowy Powiatowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu, bo na zawodach spotykają się nie tylko
najlepsze stacje, ale wystawiają one swoich najlepszych zawodników. - To
sprawia, że różnice punktowe między wygranymi a zespołami np. z drugiej
dziesiątki to kilka czy góra kilkanaście punktów, co oznacza, że o
spadku o kilka oczek może zdecydować czasem nawet jeden niewielki błąd -
tłumaczy Łukasz Szebla.
Dyrektor Paweł Pazdan uważa, że udział w
mistrzostwach to bardzo wartościowa forma edukacji ratowników. - Zadania
były bardzo zróżnicowane, ale cenne jest to, że oprócz wiedzy wymaga
się od zawodników pokazania wielu innych cech pożądanych w pracy
ratownika. Jedno z zadań polegało na zaopatrzeniu rannego przed szkołą
zaatakowaną przez terrorystę. Należało poczekać na brygadę
antyterrorystyczną, umieć podporządkować się jej poleceniom, zająć się
ofiarami strzelaniny, potem być świadkiem pojmania napastnika, co
również wiązało się z użyciem przez członków brygady broni palnej, a
potem jeszcze opatrzyć agresora i zająć się zakładnikami, którymi były
wystraszone dzieci. Na pewno więc scenka była niezwykle emocjonująca,
widowiskowa, nie brakowało adrenaliny, zamieszania, a w tym wszystkim
trzeba było myśleć jasno, pozostać skoncentrowanym, zachować zimną krew.
Tak jak w życiu zawodowym każdego ratownika, który na
co dzień może jeszcze nie zmaga się z aż takimi zagrożeniami jak
strzelaniny, ale z często nie mniej stresującymi i wymagającymi
logicznego myślenia w sytuacji znacznie odbiegającej od codziennej
rutyny. Ratownicy biorący udział w zawodach mogą teraz przekazać
pozostałym koleżankom i kolegom informacje na temat wzrastających
standardów, wymogów i oczekiwań wobec zespołów ratownictwa medycznego, z
jakimi spotkali się w czasie zawodów - podkreśla dyrektor mieleckiej
stacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane