O
innowacjach - od kiedy najbardziej innowacyjni zaczęli być Chińczycy –
mówi się w Europie ( a przy okazji i w Polsce) dużo i barwnie, jako że
najczęściej mówią o nich ci, którzy na mówieniu zarabiają, czyli
politycy i urzędnicy.
Tworzy
się kolejne programy i strategie (patrz: Strategia Lizbońska),
przeznacza na ten cel kolejne transze pieniędzy, które – jak to bywa z
pieniędzmi rozdawanymi przez urzędników – pracują zawsze o wiele mniej
wydajnie niż mogłyby, a w rankingach coraz dalej jesteśmy za Ameryką i
Azją.
O innowacyjności w Polsce i Mielcu już pisałem nie raz, ( http://felieton.blog.onet.pl/Mielec-Innowacyjny,2,ID426578747,DA2011-05-01,n oraz http://felieton.blog.onet.pl/Mielec-2030-Wyzwania-rozwojowe,2,ID389579652,DA2009-08-24,n ) dzisiaj więc o innowacyjności nieco inaczej.
Za wikipedią podaję, że „Innowacje
powstają jako wynik ludzkiej kreatywności, zaś ich zastosowanie zależy
od innych ludzi: nabywców bądź użytkowników. Stąd proces
rozprzestrzeniania się innowacji ma charakter społeczny, w którym
występują co najmniej następujący interesariusze: Innowator, Inicjator,
Popularyzator, Decydent, Menedżer i Beneficjent”.
(Mam wrażenie, że w Polsce ten łańcuch interesariuszy jest niesłychanie mocny, acz często pozbawiony pierwszego członu).
Przeczytałem
niedawno apel, nazwany „Planem dla innowacyjnej Europy”, podpisany
przez takich Decydentów, jak Valery Giscard D`Estaing (były prezydent
Francji), Felipe Gonzalez Marquez (były premier Hiszpanii) i i prezes
Atomium Culture, organizacji która powstała dla upowszechnienia badan
europejskich ośrodków naukowych, pan Michelangelo Baracchi Bonovicini.
Powiem
tak: pięknie piszą i apelują. W końcu pan Valery to Mędrzec Europy, jak
nasz Lech, i pewnie jak Wałęsa mądry. Takich apeli czytałem na kopy,
więc pewnie przeszedłbym nad nim do porządku, gdyby nie jego fragment,
który przytoczę.
„Mając
w pamięci dramatyczną sytuację ponad 24 mln Europejczyków pozostających
bez pracy (….) powinniśmy pamiętać o naszym głównym obowiązku:
obowiązku zachowania optymizmu. (…) Jednakże bycie optymistą wymaga od
nas świadomości europejskiej i kultywowania w pamięci niezwykle
pozytywnych aspektów naszej rzeczywistości, (…). Europa była świadkiem
narodzin demokracji. To tutaj ustanowiono rządy prawa, oparte na prawie
rzymskim, tutaj narodziła się i rozwijała idea oświecenia, która
utorowała drogę dwóm wielkim rewolucjom (sic!!!). W Europie rodziły się
liberalizm i empiryzm w nauce, które swoimi odkryciami dały początek
rewolucji przemysłowej. Całkiem niedawno obserwowaliśmy ustanowienie
współczesnej demokracji i początki modelu społecznego, stawiającego
ponad wszystko godność człowieka”.
Jak
już wiemy, innowacyjność to coś nowego, kreatywnego, więc przyczyną
innowacyjności nie mogło być – według mędrców – chrześcijaństwo, będące
czynnikiem zachowania status quo, więc zupełnie nie wspomnieli, że
takowe leżało u podstaw Europy, że ją stworzyło. Wiadomo zaś, że
rewolucje: francuska, zwana wielką i wielka, zwana październikową, to
coś nowego, więc pewnie innowacyjnego, więc można je dać za patronki
europejskiej innowacyjności.
Zadumałem
się, jak przeczytałem ten apel. I zadałem sobie pytanie o możliwą
współzależność pomiędzy innowacyjnością a chrześcijaństwem. Wiem, że
wywiedzenie takowej będzie trudne, może jednak rozważania do czegoś
doprowadzą? Spróbujmy.
Chrześcijaństwo
zbudowało Europę. To fakt, jak faktem jest, że Europa korzystała z
dorobku cywilizacji łacińskiej i - raczej mniej - greckiej.
Chrześcijaństwo leżało u podstaw odbudowy tej wielkiej konstrukcji,
którą obalili barbarzyńcy, zwyciężając cesarstwo rzymskie. I nadało mu
kształt, z którego wyłoniła się Europa.
Czy
te wszystkie lata, aż do zachwalanego przez Mędrców oświecenia i dwóch
rewolucji, były czasami zastoju? Oczywista bzdura. Były w nich okresy
niesłychanej wprost eksplozji myśli ludzkiej i ducha, choćby czas
budowniczych katedr, którzy – dysponując niezwykle skromnym
oprzyrządowaniem – wykorzystywali geniusz ludzki i tworzyli takie
projekty, jak choćby projekt
katedry w Kolonii, powstały w XIII wieku, który udało się tak naprawdę
dokończyć dopiero w wieku XIX. Budowniczowie katedr byli innowatorami w stopniu, o jakim dzisiaj możemy tylko marzyć.
Chrześcijaństwo,
będąc często zachowawcze w dziedzinie tradycji, równie często było
inspiracją do rozwoju sztuki i nauki, zmian w kulturze, jak we Włoszech w
okresie Renesansu, ale i w Niemczech czy w Niderlandach w okresie
reformacji. Nawet jak nowe nie
powstawało wprost z inspiracji chrześcijaństwa (Kościoła), to powstawało
obok, tworzone przez chrześcijan i najczęściej w imię Boga.
Chrześcijańska
Europa odkrywała, zdobywała, niosła swoją kulturę i technikę,
dominowała. Chrześcijaństwo wreszcie zdobyło Amerykę (Północną), która
też miała swoją rewolucję, tyle tylko, że tam ludzie posiadający
zbuntowali się, by móc zarabiać więcej, a w Europie motłoch zbuntował
się, by zabrać bogatszym.
Chrześcijańscy
osadnicy w Ameryce stworzyli najbardziej innowacyjną gospodarkę na
świecie, natomiast nasze dwie rewolucje i idee oświeceniowe w Europie,
stworzyły najbardziej zbrodniczą cywilizację w dziejach.
Oczywiście
zachodnioeuropejska cywilizacja była innowacyjna przez ostatnie
dwieście lat. Tu powstała maszyna parowa i teoria Darwina, chociaż także
czołg i gazy bojowe, ale także Newton i Szekspir. Tu swoje negatywne,
antychrześcijańskie ale za to godnościowe innowacje wprowadzała Francja.
Ale
z upływem czasu jest coraz gorzej. Mimo tego, że nadal Europa –
szczególnie Niemcy – jest w czołówce innowatorów, to z roku na rok jest
gorzej. Coraz mniej nagród Nobla, coraz mniej wynalazków. Dlaczego?
Można
gdybać. Mnie się wydaje, że ludzie, którym jest dobrze, którzy nie
muszą się wysilać w życiu, którym nie grozi brak pracy, nie podejmują,
nie szukają wyzwań, rozleniwiają się. Najważniejsze jest korzystanie z
uroków życia – wszak żyje się raz – a nie jego udoskonalanie, co wymaga
wysiłku.
Mam
niejasne przeczucie, że tzw. godnościowe życie jak najmniejszym
kosztem, często za to na koszt innych, jest przyczyną uwiądu chęci do
poszukiwania nowego, do czynienia innowacji. Jednocześnie jest też
przyczyną uwiądu samego chrześcijaństwa, które do codziennego stosowania
jest jeszcze trudniejsze niż wysiłek trudnej, odkrywczej pracy nad
innowacjami. I tak dochodzimy do konkluzji o współzależności obu spraw w
przypadku Europy. Choć nie Polski, o czym poniżej.
Ps1.
Dwie uwagi. Pierwsza to ta, że powoli i Ameryka podąża śladami Europy,
gdy chodzi o zmiany społeczne, rozstając się z modelem Amerykanina,
który polega tylko na sobie, a dążąc do modelu obywatela wiszącego na
garnuszku państwa. Czy w ślad za tym podąży spadek innowacyjności
społeczeństwa, zobaczymy. I druga uwaga. Innowacyjność Polaków, dość
marna w przeszłości z racji zapóźnienia cywilizacyjnego, potem niewoli,
„eksplodowała” w II Rzeczypospolitej, a potem znowu była tłamszona w
PRL-u. To, że dzisiaj innowacyjność naukowo technologiczna w III RP jat
tak marna wynika – moim zdaniem – z faktu braku reform w polskiej nauce i
szkolnictwie, funkcjonujących na wzorcach żywcem przeniesionych z
komuny, gdzie liczą się tzw. „zasługi”, czyli nepotyzm w różnych
wersjach, a nie kreatywność młodych ludzi, którzy często szukają dla
niej miejsca za granicą.
Andrzej Talarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane