Można by mi powiedzieć – jak się nie znasz na sporcie, to o nim nie
pisz, bo napiszesz bzdury. A rzeczywiście nie znam się na nim nic a nic.
Tak chyba jak spora część radnych, którzy jednak sportem się zajmują.
Ja ostatni raz na meczu piłki nożnej byłem w roku 1962, kiedy Stal
Mielec grała z Górnikiem Zabrze. Grała i przegrała. Ale co to był za
mecz. Ludzie stali aż do linii autowej, sędzia boczny biegał nie po
aucie, ale po boisku (bo nie było miejsca), i do tego nikt nikogo nie
pobił.
Broniący naszej bramki Mysiak miał okazję jeden jedyny raz fiknąć w
powietrzu salto, bo strzeliliśmy tylko jedną bramkę a Górnik nam sześć,
ale tam nikt nie fikał.
Po tamtych pięknych czasach pozostała nam hala sportowa – w owym roku
zaczęto stawiać jej konstrukcję – i stadion, aktualnie odbudowywany. I
wspomnienia, nawet tak ubożuchne, jak moje.
Bo dzisiaj, poza tym, i poza piłką ręczną, jest bryndza. Klub
siatkarski, którego finansowe podstawy były zbudowane na lotnych
piaskach ludzkiej bezmyślności, upada, w którym miejscu jest piłka
nożna, nie wiem.
Ale chyba nie tylko ja nie wiem. Bo oto czytam notkę z posiedzenia
Komisji Sportu Rady Miejskiej, na którym miała być omawiana sytuacja
klubu FKS Stal, i na które radni miejscy nie umieli (nie chcieli)
zaprosić nikogo z klubu, bo podobno nie znali jego adresu. A w klubie
nikt o posiedzeniu nie wiedział.
Czyja wina? Radnych, którzy zlekceważyli sprawę, czy klubowiczów,
którzy jakoś dziwnie nie pilnowali terminu posiedzenia, a przecież
powinno im zależeć, nie wiem.
Dobrze, że odbudowujemy stadion. Nie przypuszczałem, że będzie
potrzeba na to tak wiele pieniędzy. Tym bardziej jednak trzeba coś
począć, by nie były to pieniądze wyrzucone w przysłowiowe błoto.
Nie może być tak, że władze miasta powiedzą, że i tak dość na sport
daliśmy, więc koniec, finito, niech sobie jakieś FKS –y, SPR – y czy
inne spółki sportowe radzą same.
Jeden z internautów napisał o zaistniałej sytuacji takie słowa:
„Tajemniczy adres tymczasowej siedziby klubu piłkarskiego FKS STAL
MIELEC? Ale faktury obciążające klub ze strony urzędu miasta za
pośrednictwem MOSIR trafiają bez problemu i na czas. To nie jest farsa
Panie redaktorze tylko dramat który ukazuje prawdę jak traktowany jest
FKS STAL od lat przez miasto, jako zło koniecznie”.
Nie wiem, czy tak jest naprawdę, ale teraz, po wydaniu 40 (?) mln
złotych na nowy stadion, tak być nie może, jak jest do tej pory. Bo jak
tak będzie, to z wydatkiem na budowę stadionu będzie jak z wydatkiem na
halę w Tarnobrzegu, którą kiedyś zbudowałem i wydzierżawiłem, a o której
kontroler z NIK powiedział tak: macie szczęście, że macie najemcę, bo
bym wam napisał niegospodarność na 9 mln złotych. A 40 jest większe od
9.
Podejmując decyzję (słuszną) o budowie stadionu władze miasta podjęły
tym samym decyzję o reanimacji mieleckiej piłki nożnej. Nie może być
inaczej. Jak ktoś myśli inaczej, to jest w błędzie. Inną sprawą jest,
jak tego dokonać. O, to wielka sprawa! Ale trudno j oddzielić od całości
spraw Mielca i Podkarpacia.
Mamy na Podkarpaciu wspaniały (?) przemysł, a zajmujemy czwartą
pozycję od w statystykach bezrobocia. Wynosi ono aktualnie 15,2%. Za
nami są tylko kujawsko pomorskie 16,8%, zachodniopomorskie 16,9% i
warmińsko mazurskie 19,8%.
Nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się szybko poprawić, bo nikt
nie ma na to pomysłu. Tak jakby pomysły, kiedyś pełne życia i werwy,
zestarzały się tak jak ludzie, które kiedyś je mieli, a którzy dziś
jedynie nimi zarządzają. Pewnie, sytuacja jest niełatwa, ale trzeba
myśleć, szukać nowych rozwiązań i chcieć.
Świętej pamięci Pan Weryński umiał przelać swoją energię i wiarę w
prowadzony przez siebie SPR. Potrzebny ktoś taki jak on, kto swoją wiarą
i energią zarazi innych, by razem coś stworzyli.
Czy to możliwe, (szczególnie w przypadku piłki nożnej) nie wiem. Bo tak
ogólnie to mało o piłce wiem. Ale inni, gdzieś tam, sobie radzą. Kiedyś
pisałem o tym pod jednym z artykułów. O Kielcach i tamtejszej Vive Targi
Kielce, będącej przeciwnikiem naszych piłkarzy ręcznych.
Otóż tamtejsze władze przyznały piłkarzom Vive Targi Kielce 6,25 mln
złotych. Proszę wejść sobie na stronę http://vivetargi.pl/ a potem do
zakładki gramy razem http://gramyrazem.eu/pl/o_projekcie/. Jest to
projekt „Gramy razem dla świętokrzyskiego, czyli turystyczna,
gospodarcza i sportowa promocja regionu świętokrzyskiego”. Tam można
znaleźć takie stwierdzenia (cytuję): „ „Gramy Razem dla
Świętokrzyskiego” to wielkie przedsięwzięcie promocyjne regionu, pod
kątem turystycznym, gospodarczym i sportowym. Na realizację zadań
związanych z projektem klub sportowy Vive Targi Kielce otrzyma 6
milionów 250 tysięcy złotych. Dzięki tym funduszom uruchomiono m.in.
portal internetowy gramyrazem.eu, na którym obecnie znajdujecie się
Państwo. W ramach projektu działa również telewizja internetowa Vive
Targów Kielce, w której znajdzie się wiele filmów, wywiadów i materiałów
filmowych”.
I tak stronę klubową i wiele klubowych imprez wprzęgnięto w promocję
województwa. Tam można było. Ktoś zaryzykował i ma efekty. Wymyślił to
ten sam facet, który ściągnął Ojca Mateusza do Sandomierza, dopłacając
do pierwszych filmów 600 tys. złotych. Opłaciło się? Bardzo. Teraz
Sandomierz żyje i się rozwija, a kręcenie filmu przynosi miastu wielkie
dochody. Trzeba coś nietypowego wymyślić, zaryzykować i zrealizować.
Kunktatorstwo i trwożliwość rzadko dają dobre efekty. Liniowe myślenie
także.
W Mielcu, na Podkarpaciu, także są potrzebni ludzie myślący
nietuzinkowo, umiejący oderwać się od dotychczasowych schematów
sprawdzonego, a nie skutkującego już dziś, myślenia i działania, tacy,
którzy potrzeby codzienne ludzi, czyli przysłowiowy „chleb”, potrafią
sprzęgnąć z „igrzyskami”, także ludziom potrzebnymi.
Dlaczego kiedyś udała nam się strefa? Między innymi dlatego, że
byliśmy młodzi, mieliśmy młode pomysły i młodą energię do działania. A
teraz? Coś pękło? Coś się nie składa?
Wciąż ostatnio powtarzam: dajmy porządzić młodym. Pozwólmy zacząć
działać młodym. Oczywiście, nie tym młodym z partyjnych przybudówek, bo
oni są już starzy w powiciu. Tylko tym, którzy zechcą coś zmienić w
naszej rzeczywistości.
To problem trudny jak reanimacja mieleckiej piłki nożnej. Jak
wykorzystać tradycję, by rodziła nowe pomysły, młode idee? Jak
wykorzystać starość, doświadczenie, by owocowało pozytywną działalnością
młodych gniewnych.
Obawiam się, że na żadne z tych dwu wyzwań nie ma w Mielcu odpowiedzi.
Starzy ludzie w swej masie czekają na emeryturę. Nie muszą się
wysilać. Z nimi jest jak z tym Czechem z kawału, mówiącym: ja się nie
boję, bo ja mam raka.
Młodym ludziom jeszcze się chce, na czymś im zależy. Oni nie widzą
jeszcze emerytury. Oni nie stoją, nie czekają. Oni – ci aktywni – jak
nie pędzą (także z Mielca), to niecierpliwie przebierają nogami w
miejscu. Potencjał w nich skryty może w każdej chwili wybuchnąć.
Wybuchnąć, by stworzyć nowe, lub wybuchnąć, by rozwalić stare.
Od starych ludzi, którzy rządzą, zależy znalezienie i ukierunkowanie
tej energii. Na razie niektórzy z nich znaleźni tylko nibybombera
krakowskiego. I go rozbrajają. A przecież tyle energii jest
zmagazynowane w młodości! Nie widać?
Sport to młodość. Przynajmniej tak mi się kojarzy. Chociaż jak ja
przepływam przez godzinę prawie dwa kilometry, a młodzi dwa baseny, to
trochę rozmijają mi się moje odczucia z rzeczywistością.
Pozostańmy jednak przy skojarzeniach. Sport to młodość. I dlatego pisząc o sporcie myślę o młodych.
I o tym, że stado młodych wilków tylko czeka, by rzucić się do gardeł
starym. Ale wiem też, bo chwilę już żyję, że bywają tacy starzy samcy
alfa, tacy szaleńcy Boży, jak świętej pamięci Antoni, którzy swoimi
ideami umieją porwać innych do działania.
I coś nowego powstaje. Nie tylko w sporcie
A.Talarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane