Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia kontakt

Dzień Estery

Przez cały okres PRL zastanawiało mnie dlaczego międzynarodowy dzień kobiet obchodzono 8 marca. Kto tak postanowił i dlaczego? Zagadka jest ciekawsza niżby się mogło wydawać.

Dzień 8 marca, obchodzony jako międzynarodowy dzień kobiet, a w Polsce dziś świętowany także jako sakralna rocznica nieudanej żydowskiej rebelii 1968 roku, kryje w sobie niezwykłą tajemnicę pochodzenia. Właściwie nigdzie nie jest wyjaśnione, czego ten dzień ma być rocznicą i nigdy nie starano się nawet tego wyjaśnić.

Ciekawe światło na tę datę rzucają rozważania diakona Andrieja Kurajewa, profesora Akademii Duchownej w Moskwie, uważanego dziś za najwybitniejszego teologa rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i najbardziej znanego teleewangelistę Rosji. Zostały one opublikowane w magazynie Fronda 11/12 z 1998 roku i z tego tekstu obficie zaczerpnąłem, aby napisać ten artykuł. Skorzystam także z okazji, aby znającym język rosyjski przedstawić też samego o. Andrieja w telewizyjnej pogadance nt. Wielkiego Postu, bardzo zresztą ciekawej i wartościowej intelektualnie, podobnie jak większość wystąpień tego diakona w ogólnoruskiej TV.

W tradycji wschodniej (prawosławnej) początek wiosny obchodzi się 1 marca, w tradycji zachodniej – 22 marca, kiedy dzień i noc stają się równe. Dzień Kobiet można było wyznaczyć na dowolną niedzielę wiosny. Dlaczego wybrano właśnie 8 marca? Wiemy, dlaczego za komuny święcono 7 listopada – bo w Rosji wybuchła wtedy rewolucja zwana październikową. Wiemy, dlaczego święci się 1 maja – bo w Chicago miała wtedy miejsce historyczna demonstracja robotnicza (chociaż wg nieoficjalnej ale wiarygodnej wersji jest to „oświecony ekwiwalent” sabatu w Noc Walpurgii, która w naszym kalendarzu przypada akurat na 1 maja). Ale dlaczego święci się 8 marca? Wiadomo, że święto ustanowili komuniści, ale wybór tego dnia nie był w żaden sposób nigdzie wyjaśniony. Ani oficjalna historiografia, ani przekazy ludowe nie przechowały żadnej wzmianki o jakimkolwiek zdarzeniu, które miałoby miejsce właśnie 8 marca i było na tyle znaczące dla rewolucjonistów, ażby uznali oni iż warto na wieki chronić pamięć o dniu onym.
Czy to nie dziwne, że ludzie – niektórzy nawet jeszcze do dziś – świętują dzień, o którego pochodzeniu właściwie nic nie wiadomo? Czy nie jest zatem możliwa sytuacja, w której jedni (statyści zaproszeni na uroczystość) świętują coś zupełnie innego niż inni (organizatorzy)? Być może ci drudzy postanowili nie rozgłaszać wszem i wobec tajemnicy swojej radości. Być może pomyśleli następująco: „Oto mamy wielki powód do radości i nie mamy nic przeciwko temu, aby także cały świat radował się z nami w tym dniu. Istnieje oczywiście nasz własny, głęboko prywatny i dla innych niezrozumiały powód tego święta, ale ponieważ chcemy, aby było ono ogólnoludzkie i aby wraz z nami cały świat się weselił, należy przedstawić mu inną interpretację”.
8 marca nie był dniem kobiet zwyczajnych lecz Dniem Kobiet-Rewolucjonistek. U progu bolszewickiej rewolucji październikowej, 7 marca 1917 roku Prawda pisała że jest to dzień kobiecej Międzynarodówki Robotniczej rzucając typowe durne hasła: „Niech żyje kobieta! Niech żyje Międzynarodówka!” Dlatego też w tych państwach, gdzie rewolucyjna fala z początków XX wieku załamała się, świętowanie Dnia Rewolucjonistki nie przyjęło się i jest do dziś nieznane.
Dlaczego jednak dniem, w którym rewolucjonistki powinny wychodzić na ulice, protestować przeciw ich dyskryminacji i postulować emancypację, został wyznaczony na 8 marca? Czy ktoś z liderów ruchu urodził się tego dnia? Czy zwolnili wtedy kogoś z pracy? A może wsadzili do więzienia? Odpowiedzi brak. Oznacza to, że motywy takiej decyzji nie były ani historyczne, ani społeczne, ani publiczne. Coś osobistego musiało skojarzyć się twórcom owego święta z tą datą. Tylko co? Co było tak drogiego w tym dniu dla liderów europejskiego ruchu rewolucyjnego na przełomie wieków? Skoro motywy były osobiste, to znaczy, że trzeba przyjrzeć się osobistościom najwybitniejszych rewolucjonistów. Starsi z nas pamiętają ten rząd portretów z czasów naszej młodości. Nie wszyscy jednak dotąd kojarzą, że ważniejsze od partyjnej przynależności i ideowego zaangażowania kadr liderów rewolucji było ich pochodzenie etniczne. Jest to fakt, bez uznania i zrozumienia którego niemożliwa jest jakakolwiek poważna dyskusja o historii ruchu rewolucyjnego w Europie na przełomie XIX i XX wieku. Praktycznie wszyscy, którzy w tym ruchu mieli wtedy znaczenie, byli Żydami. Komuna to przede wszystkim pomysł i dzieło Żydów.
Czy były w historii kobiety, które podrywały naród do walki z tyranem i odnosiły sukces? Gdy Francuz, Anglik albo Niemiec usłyszy takie pytanie, odpowie od razu: Joanna d’Arc. Ale Róża Luksemburg albo Klara Zetkin były Żydówkami. W ich skojarzeniach była to raczej postać z żydowskiej historii – Estera.
Wiele wieków temu uratowała ona swój naród przed tyranem. Pamięć o tym przetrwała na nie tylko na stronach Biblii. Esterze poświęcone jest coroczne, najweselsze święto narodu żydowskiego – święto Purim, obchodzone akurat na przełomie zimy i wiosny. U Żydów, tak jak u wszystkich Semitów, zachował się kalendarz księżycowy, dlatego czas świętowania jest ruchomy w stosunku do naszego kalendarza słonecznego, podobnie jak ruchoma jest Wielkanoc. Najprawdopodobniej w roku, w którym postanowiono zainaugurować Międzynarodowy Dzień Kobiet, święto Purim po prostu przypadło 8 marca . Zmieniać co roku datę Dnia Kobiety-Rewolucjonistki byłoby wielce niewygodne. Stałoby się zbyt oczywiste, że obchodzony jest wyłącznie Purim. Dlatego oddzielono ten dzień od kalendarza żydowskiego, ustalono go na stałe w dniu 8 marca i podano nieświadomemu ludowi do głoszenia chwały wielkiej wojowniczce Esterze. Uchwalono nowe Purim dla gojów.
Zamysł ten można by potraktować jako rodzaj niewinnego żartu, gdyby chodziło o jakieś normalne święto wynikające z cyklu przyrody, jak np. święto zbiorów, czyli nasze Dożynki. Purim jest jednak wyjątkowe. Bodaj u żadnego ze współczesnych narodów nie ma święta poświęconego wydarzeniu podobnego rodzaju. Przede wszystkim nie jest to święto religijne, o czym informuje także Encyklopedia Żydowska podkreślając, że nie jest ono związane ani ze świątynią, ani z jakimkolwiek wydarzeniem religijnym. Jest to rocznica wydarzenia historycznego, któremu trzeba się bliżej przyjrzeć.
Zakończył się okres niewoli babilońskiej Żydów. Ci, którzy chcieli, mogli powrócić do Jerozolimy. Okazało się jednak, że takich chętnych jest dużo mniej niż można się było spodziewać, zwłaszcza jeśli pamiętało się o wszystkich poprzedzających wyzwolenie lamentach i żądaniach. Diakon Kurejew zauważa, że także z przeklętego „więzienia narodów” czyli Rosji, wyjechało po otwarciu granic do Izraela o wiele mniej Żydów niż przewidywali to liderzy ruchu syjonistycznego. W ówczesnej stolicy światowego imperium, jakim był Babilon wielu z nich znakomicie radziło sobie w interesach tworząc uprzywilejowaną materialnie warstwę kupców i lichwiarzy, znakomicie wrośniętą w miejscowe środowisko. Nawet imiona głównych żydowskich bohaterów tej opowieści, do dziś bardzo wśród Żydów popularne, zdają się świadczyć o tym, że na dobre zadomowili się oni w tamtejszej kulturze i wcale nie przeszkadzało im ich bałwochwalcze znaczenie. Imię Estery pochodzi bowiem od Isztar, babilońskiej bogini-gwiazdy, a imię Mordechaja (Mardocheusza) pochodzi od imienia Marduka, głównego bóstwa opiekuńczego Babilonu. Swoją drogą ciekawe jak Żydzi to godzili (i godzą) z surowym monoteizmem swej religii i przykazaniem „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. W każdym razie tysiące, dziesiątki tysięcy żydowskich rodzin pozostało w wielonarodowym imperium Babilonu umacniając swoją pozycję i korzystając z gospodarczego powodzenia tego państwa. Do Jerozolimy powróciła tylko najbardziej gorliwa mniejszość. Aż ciśnie się tu porównanie do obecnych proporcji i znaczenia jakie dla światowego żydostwa ma Ameryka i Izrael.
Ta sytuacja z czasem zaczęła jednak wprowadzać w zdumienie samych Persów. Rozglądając się dookoła przestawali rozumieć: kto tu kogo zawojował? Czy to Persowie zdobyli Jerozolimę i postawili tam niewielki garnizon, czy raczej Żydzi opanowali Babilon zarówno liczebnie jak i materialnie? Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, ostatnim argumentem władzy, która czuje zagrożenie i stara się mu zapobiec, pozostają rozwiązania siłowe. Około roku 480 przed narodzeniem Chrystusa perski minister obrony generał Haman zwrócił się do króla Kserksesa i podzielił się z nim swymi spostrzeżeniami oraz obawami, przedstawiając Żydów jako wewnętrzne zagrożenie dla państwa. Czasy nie były ewangeliczne, władza absolutna i kapryśna, a obyczaje barbarzyńskie i krwawe. Reakcja Kserksesa była więc prymitywnie radykalna i despotyczna: no to wyrżnąć wszystkich Żydów i będzie spokój! Tak jak u Stalina: jest człowiek, jest problem; nie ma człowieka, nie ma problemu.
O planach Kserksesa dowiedziała się jednak jego piękna żona Isztar, czyli Estera, jak się okazuje na taką właśnie ewentualność przygotowana i zawczasu mu podstawiona przez Żydów, świadomych nienawiści jaką powszechnie wtedy wzbudzali i przewidujących, że może się to źle dla nich skończyć. Król, zdaje się że w ogóle raczej matoł i sybaryta, nic o jej narodowości i powiązaniach nie wiedział. Chętnie poszedł z Esterą do łóżka, a w momencie uniesienia i zachwytów Estera wyciągnęła od niego wyznania i obietnice, będące odpowiedziami na pytania: Czy mnie kochasz? To znaczy, że kochasz tych, których ja kocham? To znaczy, że nienawidzisz tych, którzy nienawidzą mnie i moich bliskich? A więc zgładź tych, którzy czyhają na mnie i na moich bliskich! I Kserkses bez głębszego namysłu zgodził się odwrócić swój despotyczny plan, który podsunął mu Haman. Nie świadczy to najlepiej o roztropności i inteligencji władcy, ale wszystkim znającym jako tako historię jest wiadomo, że świat niewielką jest rządzony mądrością, a głupota wśród rządzących jest równie częsta i bezdenna jak wśród rządzonych. W Polsce też mamy to na co dzień.
W konsekwencji w trzynastym dniu miesiąca Adar (który przypada na koniec lutego i początek marca) do wszystkich miast królewskich wyszło tajne rozporządzenie dotyczące pogromów. Wszystko było gotowe do masakry Żydów. Posłańcy przywieźli jednak zupełnie inny tajny rozkaz. Okazało się bowiem, że król pozwolił Esterze i jej kuzynowi Mordechajowi sformułować treść tego dekretu mówiąc: „Wy zaś, jeśli wyda się wam słuszne, napiszcie w sprawie Żydów w imieniu króla i zapieczętujcie to sygnetem […] I zawołano pisarzy królewskich […] i napisano według tego wszystkiego co im nakazał Mordechaj , […] do stu dwudziestu państw. I napisał w imieniu króla Ahaszwerusza (Kserksesa) pismo, że król pozwala Żydom mieszkającym w poszczególnych miastach zgromadzić się i stanąć w obronie swego życia, aby mogli wytracić i wymordować, i wygubić wszystkich swoich wrogów wśród ludów i państw, wraz z ich niemowlętami i kobietami, a także aby zabrali sobie ich majętność” (Est. 8, 8-11).
Obawy i zastrzeżenia Hamana nie były bezpodstawne, bo Żydzi byli znakomicie przygotowani do masowej rozprawy i mieli gotowe listy swoich ofiar. W ciągu dwóch dni „wszyscy książęta państw, satrapowie i namiestnicy i zarządcy podtrzymywali Żydów […] I tak pokonali Żydzi wszystkich swoich wrogów przez uderzenie mieczem, poprzez zabójstwa i zagładę, i zrobili wszystko co chcieli z tymi, którzy ich nienawidzili” (Est. 9, 3-5). Zgładzono wtedy 75.000 Persów, elitę kraju, każdego kto był lub mógł być potencjalnym przeciwnikiem Żydów. Los perskiego imperium został przesądzony na długo. Wkrótce potem głupi król przegrał wojnę z Grekami, uwikłał się w bunty wewnętrzne i zginął w wyniku spisku pałacowego. Dynastia Achemenidów słabła coraz bardziej.
Hamana i jego dziesięciu synów powieszono. Księgi talmudyczne przytaczają tu jednak następującą opowieść: Pan zapytał drzewa, które z nich pragnie być zaszczycone tym aby na nim powieszono wroga Żydów. Najlepiej ze wszystkich odpowiedziała tarnina: „Jestem najbardziej niegodnym z drzew, bo tylko sprawiam ból wszystkim, którzy mię dotykają. Ten człowiek także sprawił sporo bólu ludziom. Dlatego bardziej od innych nadaję się dla niego”. Gdyby opowieść ta powstała przed chrześcijaństwem, byłaby to tylko naiwna bajka. Ale diakon Kurajew uważa, że jest to nawiązanie do cierniowej korony Jezusa, według wschodniej tradycji też wykonanej z tarniny. Ta opowieść liczy na wywołanie skojarzeń: powieszony Haman, powieszony Nazarejczyk. Tarnina na stracenie Hamana, ciernie na stracenie Nazarejczyka. Pierwsze wydarzenie, ukaranie grzesznika Hamana nastąpiło z woli Bożej, a więc i drugie należy odebrać w ten sam sposób… Skojarzeń takich jest zresztą więcej.
Purim to święto bardzo wesołe. Jedynie w tym dniu pedantyczny i trzeźwy na ogół Talmud zaleca upijać się winem (A po południu jedzą świąteczny pokarm i piją trunki aż do momentu, gdy przestają rozróżniać słowa ‘przeklęty Haman’ i ‘błogosławiony Mordechaj’). Jak podaje Encyklopedia Żydowska świąteczne dania obfitują w pierogi o nazwie „Uszy Hamana”. Są to znane nam pierogi z mięsem w środku. Chociaż nie jest to święto religijne jest czczone jako jedno z największych. Wśród rabinów krąży nawet opinia że „kiedy wszystkie księgi proroków ulegną zapomnieniu , Księga Estery nie pójdzie w niepamięć, a święto Purim będzie zawsze obchodzone”.
Czy nie jest więc bezpodstawne przypuszczenie, że w świadomości żydowskich przywódców i przywódczyń Międzynarodówki kobiecy ruch rewolucyjny kojarzył się z imieniem Estery, a 8 marca wybrano ze względu na siłę przyzwyczajenia, jakim było – jeszcze z dzieciństwa – obchodzenie w tych dniach uroczystości rodzinnego żydowskiego święta Purim?
Wygląda to bardzo prawdopodobnie, ale jeśli tak rzeczywiście jest, to dzień ten zawiera w sobie bardzo niepokojące przesłanie. Oznacza bowiem – ciągnie diakon Kurajew – że w dziejach myśli żydowskiej istnieje nurt, który twierdzi, że wszystkie narody są z definicji wrogami Żydów. Wydarzenia Purim pokazują jak należy postępować z takimi wrogami. Jest to święto triumfu nienawiści i zemsty. W tym właśnie zawiera się potworność tego „wesołego święta”. Przez wieki, z pokolenia na pokolenie odtwarza ono i koduje wzór postępowania z tymi, których Żydzi pewnego dnia uznają za swego wroga. Starotestamentalna żądza krwi i zemsty pozostaje żywa i obowiązująca do dziś.
Diakon Kurajew wskazuje też na nić, jaka wiąże żydowski Purim z ezoterykami i okultystami oczekującymi nadejścia Nowej Ery (New Age) czyli Ery Wodnika. Obecna epokę astrologowie nazywają Erą Ryb. Zaczęła się ona około Narodzin Chrystusa, po zodiakalnej erze Barana i zakończy się na początku obecnego stulecia (wielu twierdzi że właśnie z końcem bieżącego 2012 roku) , co wrogowie chrześcijaństwa postrzegają jako koniec Kościoła. Ryba to symbol wczesnochrześcijański. Po grecku samo słowo ‘ryba’ (ichthys) może być rozszyfrowane jako skrót z pierwszych liter słów Jezus Chrystus Syn Boży Zbawiciel. Chrystus uczynił zresztą pierwszych apostołów ‘rybakami ludzi’, w katakumbach wczesnych chrześcijan najczęściej widnieje znak ryby lub wielu małych ryb płynących za wielka rybą – Chrystusem. Dlatego Epokę Ryb okultyści uważają za czas triumfu chrześcijaństwa i odpowiednio do tego – czas magicznego nieuctwa, w czasie którego ezoterycy zbierają swe siły. Z nadejściem Ery Wodnika związane są nadzieje na rozkwit magiczno-okultystycznych zdolności. Talmud i jego literatura solidaryzuje się okultystami w przekonaniu, że znak Ryb nie jest dla Żydów sprzyjający. Księgi mówią, że i Haman był astrologiem, a wybierając czas prześladowań Żydów kierował się tablicami astrologicznymi. Encyklopedia Żydowska pisze tak: „Jednakże każdy miesiąc okazywał się dla Żydów sprzyjający. Nisan ze względu na składanie paschy, Ijar – z powodu małej paschy, Siwan – bo w tym miesiącu Bóg dał Żydom Torę, itd. Ale kiedy Haman doszedł do Adar, to odkrył, że miesiąc ten znajduje się w zodiakalnym znaku Ryb i rzekł do siebie: „Teraz już będę mógł ich połknąć, podobnie jak ryby połykają jedna drugą”. To kolejne talmudyczne opowiadanie powstało już w epoce chrześcijańskiej i w świadomości jego autorów kojarzyło się z Erą Ryb, czyli panowania chrześcijan. Współbrzmienie odczuć i idei nie ulega wątpliwości. I tu, i tam występuje wyraźne skojarzenie: ryby=chrześcijanie=zło.
Działacze żydowscy od wielu lat wysuwają zarzuty pod adresem chrześcijaństwa, obarczając je winą za holokaust. Twierdzą, ze w tradycji chrześcijańskiej w ciągu wieków został nagromadzony taki potencjał pogardy i nienawiści wobec Żydów, że stał się on jednym z głównych czynników prowadzących do zagłady części z nich, zwłaszcza biedoty żydowskiej przez Niemców w epoce panowania Hitlera. W związku z tym domagają się oni oczyszczenia tradycji chrześcijańskiej z elementów antysemickich. Prof. Allan Dershovitz z Uniwersytetu Harvarda żąda aby Kościół w Polsce potępił i odciął się oficjalnie od „najgorszych rasistowskich grzeszników współczesnej historii” za jakich uważa „kryminalnych kardynałów” Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego. Z kolei rabin Shalom Bahbouth z Włoch żąda od Stolicy Apostolskiej dekanonizacji tych świętych i błogosławionych, w których nauczaniu występują pierwiastki antyżydowskie. Jako pierwsi jego zdaniem aureolę powinni stracić – Ojciec Kościoła św. Jan Chryzostom oraz św. Maksymilian Maria Kolbe. Dołączają do nich głosy renegatów –chrześcijan. Np. austriacki teolog Adolf Holl domaga się ocenzurowania Biblii i usunięcia z niej wszystkich fragmentów mogących uchodzić jako antysemickie. W świetle takich żądań warto jednak uświadomić sobie, że jest to żydowska gra do jednej bramki. Nawet pochodzenie święta 8 marca świadczy bowiem, że żydowskie pielęgnowanie nienawiści i marzeń o zemście w stosunku do gojów w ogóle, a chrześcijan w szczególności, jest dużo starsze i bardziej intensywne, nawet jeśli jest ukryte. Obserwując to, co robią z Palestyńczykami można mieć wrażenie, ze stanowi ono przedsmak tego, co chcieliby zrobić z nami, kiedy nad nami zapanują.
Jest też bardzo znamienne jak bardzo dzisiejsze wydarzenia wokół Iranu (czyli dawnej Persji) przypominają atmosferę sprzed tego pierwszego Purim. Nawet wizyta Netanyahu w Waszyngtonie i wymuszenie od „króla Baraka” zgody na błyskawiczny atak, czyli mordowanie Persów zbiega się w czasie z tym samym okresem w żydowskim kalendarzu.

Bogusław Jeznach

Deser muzyczny
Do takiej okazji nie zaśpiewa nam dziś Estera. Posłuchajmy raczej Mordechaja, zwanego królem żydowskiej muzyki i jego triumfalno- buńczucznej pieśni „Anahnu ma’aminim b’nei maaminim” (Myśmy są wierni, synowie wiernych), śpiewanej na murach Jerozolimy i w jednostkach armii Izraeskiej.

nadesłał K.B

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zanim napiszesz przeczytaj regulamin

Komentarze są moderowane



Rozkłady jazdy komunikacji prywatnej BUS.....Sprawdź szczegóły..........