Miło
jest popatrzeć, gdy – jak kraj długi i szeroki – z dnia na dzień robi
się w Polsce coraz bardziej kolorowo i wszędzie panuje podniosła
atmosfera wyczekiwania na pierwszy mecz naszej reprezentacji narodowej.
Rzeczywiście, takie mistrzostwa zdarzają się nam jeden jedyny raz na
całe pokolenie, więc jest co świętować.
Sam nie mogę się już doczekać chwili, gdy nasza jedenastka z polskimi
orłami na koszulkach wyjdzie na stadion narodowy i zabrzmi pierwszy
gwizdek EURO 2012. Ażeby móc to zobaczyć, zmieniliśmy lekko nawet
program dorocznej
konferencji WIARA2012, którą organizujemy w tych
dniach w Spale, w ramach międzywyznaniowej inicjatywy Razem Dla Ewangelii.
Uczestnicząc wszakże w tym powszechnym święcie sportowym, chcę jako
chrześcijanin zachować zdrowy rozsądek. Co za dużo, to niezdrowo –
poucza znane przysłowie, a myślę, że niektórzy zaczynają ten umiar
tracić. Takie odczucie ogarnęło mnie wczoraj, gdy widziałem pod bankiem
kolejkę po okolicznościowe monety, a wieczorem w telewizji posłuchałem
wypowiedzi jakiejś kobiety, która była tuż po tych zakupach.
Najwyraźniej sama nie wiedziała dokładnie, co i po co kupiła, ale kupiła
wszystko, co było do kupienia!
Jedno ze świadectw pomieszczonych w książeczce pt. "Aut! Relacje spoza
boiska", którą w tych dniach staram się wręczać w różnych miejscach,
nosi tytuł: Mój bóg był okrągły. Autor wyznaje w nim przesadną
fascynację piłką nożną, co stawiało jego świat na głowie.
Pierwsze miejsce w życiu chrześcijanina należy się Panu Jezusowi
Chrystusowi. Żadna pasja, żadne zajęcie, ani nawet tak wspaniała impreza
jak EURO 2012, nie mają prawa zdominować naszego zachwytu osobą
Zbawiciela! Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego
serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej
siły swojej [Mk 12,30]. Innymi słowy, jeżeli cokolwiek innego w
naszym sercu wysunie się na plan pierwszy, wówczas zaczyna to być
naszym bożkiem, a my stajemy się bałwochwalcami.
Każda miejscowość i niemal każde środowisko w Polsce pulsuje od zachwytu
piłką nożną. Wpośród powiewających wszędzie chorągiewek i milionów
rozmaitych gadżetów jesteśmy my, Ty i ja, naśladowcy Jezusa Chrystusa.
Czy potrafimy zachować się w sposób godny Pana? Czy dopuścimy się tego,
żeby On, choćby na kilka dni, poszedł w niepamięć?
Sądzę, że Jezus usiadłby w piątek wieczorem przed telewizorem, aby
obejrzeć mecz inauguracyjny. Zastanawiam się jednak, czy można byłoby Go
gdzieś spotkać obwieszonego gadżetami, albo z dwoma chorągiewkami nad
głową? Możliwe, że apostoł Paweł odniósłby się w kazaniu do wyników lub
stylu gry polskich piłkarzy, ale czy spotkalibyśmy go w kilometrowej
kolejce po bezpłatne zaproszenia na jakiś tam trening?
EURO 2012 to nie tylko czas wielkiego egzaminu dla naszej władzy i wielu
służb technicznych. To także ważny sprawdzian dla ludzi wierzących w
Jezusa Chrystusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane