Organizując przed laty specjalną strefę ekonomiczną w Nowej Dębie
stanęliśmy przed problemem ewentualnej wycinki lasu pod nowe tereny
inwestycyjne. Wyciąć las tak, by teren przeznaczyć pod działalność inną
niż leśna, to nie taka prosta sprawa. Powiedział bym, że niesłychanie
skomplikowana i kosztowna.
Jednak jak nigdy nie miałem wątpliwości, że ludzie, praca dla nich,
jest ważniejsza niż najpiękniejsze drzewa i robiłem wszystko, by te
drzewa móc wyciąć z pożytkiem dla społeczeństwa uciekającego za granicę,
tak też leśnicy nigdy nie mieli wątpliwości, że tego lasu nie pozwolą
mi ruszyć. I nie pozwolili. A wspierało ich w tym nieludzkie prawo i
różne organizacje, najczęściej o szlachetnych intencjach.
Kilka dni temu wracałem z zachodu Polski, część drogi przebywając
autostradą A4 w różnych jej wcieleniach, od najstarszego kawałka Kraków –
Katowice poczynając, poprzez odcinek Katowice – Opole a na
niedokończonym odcinku Tarnów – Szarów kończąc.
Autostrada przebiega sobie przez lasy i laski, dzieląc je na połowy. I
o ile w jej najstarszej części nie ma nad nią tzw. przejść dla żab,
lisów i innych stworzeń (mimo że droga rozcina tereny leśne), nie ma ich
nawet w części nowszej, w tym w dużym lesie za Opolem, a nawet na Górze
świętej Anny, gdzie ekolodzy przykuwali się do wycinanych drzew, o tyle
podzielony lasek między Wierzchosławicami a Brzeskiem łączą zwierzęce
przejścia o gigantycznych wręcz rozmiarach. Pod dwoma z nich, o
szerokości przekraczającej 50 mb każde, jedzie się jak w tunelach.
Obok słynnych ekranów to kolejny powód wzrostu kosztów budowy naszych
dróg. Nie mówię, żeby nie budować, ale trzeba mieć umiar w wydawaniu
pieniędzy. No i co z tego, że unijnych. To też nasze pieniądze.
Czy obalimy teorię Darwina, jak zwierzęta z dwu kawałków podzielonego
lasu nie będą się intensywnie mieszały gatunkowo? A może ją udowodnimy?
Czy za chwilę nie zechcemy połączyć zwierzęcym korytarzem lasów
bieszczadzkich z janowskimi a potem z białowieszczańskimi?
Nasunęły mi się te pytania po proteście moich ekologicznych znajomych
przeciwko wycince 650 drzew w mieleckich parko-lasach. Cenię sobie
bardzo ich działalność, bo to dzięki niej w dużej mierze Mielec jest
trochę czystszy a – wierzę – będzie jeszcze bardziej czysty. Oni zrobili
to, na co nie było stać stosownych władz. I chwała im za to. A jednak
musze zabrać głos, bo uważam, że umiar jest potrzebny w każdej sytuacji.
Nie chodzi tu co prawda o tworzenie nowych miejsc pracy, ale o
uprzyjemnienie życia mielczanom i o ogólne wrażenia estetyczne, a to też
nie bez znaczenia.
Las nie jest parkiem. Podoba nam się park w Krasiczynie czy w
Baranowie i aby to uzyskać, trzeba coś poświęcić. Trzeba wyciąć trochę
drzew po to, by inne się rozrastały i by całość stawała się trochę
piękniejsza, bardziej parkowa.
Ekologia ma bronić człowieka przed działalnością człowieka. To przede
wszystkim. Jak ktoś chce spalać śmieci pod naszymi oknami z
pogwałceniem prawa to trzeba protestować. Jak ktoś przerabia śmieci
niszcząc środowisko, to trzeba protestować. Jak ktoś wyrzuca odpady bądź
gdzie, też trzeba protestować. Jak ktoś spala nie wiadomo co i dymi na
całe miasto, trzeba protestować. Jak ktoś wypuszcza ścieki do kanałów i
rzek, trzeba protestować.
Ale czy trzeba domagać się specjalnego traktowania dla mieleckiego
wilka (kocham wilki), którego nigdy koło Mielca nikt nie widział? Czy
należy wydawać setki milionów złotych na szerokie jak trakty królewskie
przejścia dla zwierząt? A niby dlaczego nie mają żyć w lesie na północ
od autostrady, ale właśnie na południe?
Czy prawa zwierząt są ważniejsze od praw ludzi? Z barku
innowacyjności ale i pieniędzy nasza gospodarka odstaje od światowej. Za
pożyczone pieniądze Europa zafundowała zwierzętom prezenty, a jej wnuki
– ludzie, długo będą spłacały długi. Nie chcemy węgla, bo zatruwa, nie
chcemy CO2, bo ociepla, nie chcemy atomu, bo skaża, nie chcemy GMO, bo
rosną ogony, nie chcemy gazu łupkowego, bo drży ziemia i zanieczyszcza
pola, na które rolnicy i tak wylewają szamba itd. itp.
A Chińczycy cieszą się, że głupi Europejczycy, w tym i Polacy, oddają im pole bez walki.
Jestem za ochroną przyrody przed działaniem ludzi. Ale najpierw
jestem za ochroną ludzi przed działaniami ludzi. Przed ich głupią,
bezmyślną, a czasami wręcz bandycką działalnością. Zresztą w naszych
polskich warunkach ochrona ludzi najczęściej jednocześnie sprowadza się
do ochrony przyrody. Natomiast ochrona jedynie przyrody najczęściej nie
sprowadza się do ochrony ludzi.
Myślę tak – pozwólmy Prezydentowi na wycinkę tych drzew. A on nam za
to niech obieca, że nie wpuści już do Mielca żadnego bandyty –
truciciela. A jak tacy już są, to zrobi wszystko by unieszkodliwić ich
trucicielską działalność.
Ps. To, co napisałem powyżej, to jedynie moje osobiste poglądy i nie
wykluczam nawet tego, że to nie ja mam rację, a ci, którzy bronią
środowiska w każdy możliwy sposób. Dlatego też zapraszam wszystkich,
którym bliska jest sprawa jego ochrony, o publikowanie swoich poglądów
na fejsbukowej grupie „Mielec bez spalarni śmieci” http://www.facebook.com/groups/mielec.bez.spalarni.smieci/ .
Bo liczy się chęć współdziałania, liczy się chęć zrobienia czegoś
dobrego, pożytecznego. A pogląd na to, co dobre, wykuwa się w dyskusji, w
wymianie poglądów.
A.Talarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane