Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia kontakt

Sprywatyzować, co się da

Równo dwa lata temu, 3 stycznia 2011 roku, opublikowałem na swoim blogu felieton zatytułowany „Wszystko sprywatyzować”. W prawie niezmienionej formie, uzupełniony o przykłady „z dzisiaj”, potwierdzające jego słuszność, przedstawiam go czytelnikom hej.mielec pod powyższym tytułem.

Od czasu, kiedy zacząłem pracować w prywatnej firmie, w której każdą złotówkę ogląda się pięć razy, zanim się ją wyda, i po doświadczeniach z pracy w firmie państwowej, której działalność wołała o pomstę do nieba, zacząłem być zwolennikiem prywatyzacji wszechogarniającej, prywatyzacji wszystkiego, co możliwe bez uszczuplania bezpieczeństwa państwa.


           Ja, kiedyś traktujący pracę w innej, bardzo znaczącej firmie państwowej, jako swego rodzaju nobilitację, pokazujący tam swoją działalnością, że i w firmie państwowej można wydajnie i uczciwie pracować, a na dodatek osiągać świetne rezultaty finansowe, stałem się zwolennikiem sprywatyzowania wszystkiego prawie, co do sprywatyzowania pozostało i co sprywatyzować można.

Żeby nie było wątpliwości, obok prywatyzacji zwykłych zakładów pracy, będących jeszcze w rękach państwowych, jestem za sprywatyzowaniem większości szpitali, kolei państwowych, sfery usług komunalnych (wszystkich tych miejskich i wiejskich spółeczek zapewniających zatrudnienie krewnym i znajomym królika), energetyki i gazownictwa, kopalń węgla, KGHM, PGNiG, TVP a nawet szkolnictwa podstawowego i średniego (lecz nie banków).

W sytuacji, w której przetrenowaliśmy już wszystkie warianty poprawy ”państwowego” i efekty są nadal marne, pozostaje tylko jedno wyjście – prywatyzacja.

Wiem, ze podpadnę tym pisaniem całej budżetówce, której członkowie (bo już trudno pisać – pracownicy, skoro angaż do niej czyni z człowieka członka uprzywilejowanej klasy) tak się już okopali na swoich pozycjach, że zamach na swoje prawa uważają za świętokradztwo i próbę zniszczenia państwa, że podpadnę personelowi średniemu w szpitalach, straszonemu wciąż wizją prywatnego właściciela, który go zwolni (co jest bzdurą), ale i części lekarzy, świetnie sobie radzących w dojeniu „państwowego” przy jednoczesnym dorabianiu na boku, że podpadnę pracownikom energetyki, mających takie zarobki i takie przywileje branżowe, o jakich większości obywateli się nie śniło, górnikom, którzy jedynie państwowego właściciela tak mogą szantażować, no i budżetowym nauczycielom nareszcie, którzy ze swoimi 18 godzinami na tydzień, dwoma miesiącami wakacji są najgorzej traktowaną grupą społeczną (w swoim mniemaniu oczywiście) i których wciąż przybywa, jak dzieci ubywa.

Podpadnę im wszystkim, ale mnie nikt nie wybiera, więc mogę podpadać. Na koniec podpadnę także budżetowym emerytom, którzy pobieranie emerytury łączą z pobieraniem pensji. Ten stan, odpowiadający jak widać naszym ustawodawcom, jest dlatego tak wkurzający, że dotyczy znowu urzędników i pracowników budżetówki lub organizacji parabudżetowych, finansowanych z podatków tych, którzy, jak szary robotnik czy pracownik prywatnej formy, tylko marzą, by pójść z ciężkiej pracy na „zasłużony odpoczynek”.

Jeden pan z partii opozycyjnej, którego niezbyt lubię, powiedział, że nasz kraj jest dziadowski. Posypały się za to na jego głowę gromy, odsądzono go od czci i wiary, wyklęto wręcz z Narodu Polskiego. A przecież to jest prawda. Nasz kraj jest dziadowski. Jest fatalnie rządzony i zżerany przez stada darmozjadów lub ludzi pracujących na pół gwizdka, przez grupy, uważające, że im się należy, należy dłuższy urlop, czy choćby fundowanie emerytur przez resztę społeczeństwa.

Jeśli w firmie (jakiejkolwiek) nie ma prawie nikogo poniżej 40 lat, to ta firma zdycha, jak z kraju uciekają młodzi ludzie nie widzący w nim przyszłości, to ten kraj umrze. Dbamy o emerytów (ostanie badania pokazują, ze średnio emerytom jest znacznie lepiej niż młodym), a nie dbamy o młode rodziny, dbamy o górników, a informatycy zwiewają do USA itd. To, niestety, jest dziadowski kraj. Kraj, w którym młodzi ludzie nie mają szacunku dla starych pracowników na zasadzie wzajemności za brak szans. Stary pracownik , jak dobrze pracuje, winien pracować do emerytury i być hucznie pożegnany, z podziękowaniami i kwiatami, i powinien zrobić miejsce młodym. A dzisiaj ci młodzi patrzą, jak chociażby starzy nauczyciele na wcześniejszych emeryturach nadal pracują i nie dają młodym szansy, jak prezydent Krakowa, zarabiający na swoim stanowisku prawie 200 tys. złotych drugie 300 tys. zarabia jako wykładowca wyższych uczelni (jak to możliwe?).
Ten dziadowski kraj, mój kraj, który kocham, jest przez nas samych unicestwiany, przez nasze przyzwolenie na dziadostwo, na grabienie tego kraju, na byle jakość naszego życia publicznego, ale i gospodarczego.

Pewnie nic się nie da zrobić, bo wspólne interesy poszczególnych grup są za silne, by dopuścić do zmian, a klasa polityczna za słaba, za gnuśna, by na próbę zmian się porwać.
Pewnie więc tak będziemy tkwili w tej bylejakości, aż sytuacja polityczna i gospodarcza doprowadzą nas do ściany. Może wtedy zaczniemy w nią bić głową. Bo nawet dobrej armii nie mamy. Podobno nas nie stać.

Za to stać nas na kolejne, równie beznadziejne jak poprzednie, dofinansowanie LOT – u, kolejne dofinansowywanie szpitali, na zrzuty na emerytury górników, leczenie rolników, bezpłatne urlopy nauczycieli etc., stać nas renacjonalizację firm, które sobie nie radzą na rynku, stać nas na dopłacanie do firm, które – jak samorządowe – działają bez konkurencji i nikt ich nie jest w stanie zmusić do redukcji kosztów, stać nas na dopłacanie do KRUS – u, twierdząc, że dopłacający jeszcze powinni się z tego cieszyć, stać nas na kolejne kolejowe, nieudane eksperymenty na koszt podatnika, stać nas na finansowanie nikomu nie potrzebnych partii i organizacji politycznych, a nie stać na finansowanie kultury, stać na płacenie lekarzom za to, że są, a nie za to ile i jak leczą, a nie stać

Na szczęście nie dopłacamy jeszcze bankom za to, że fatalnie działają.

Najwyższy czas uczynić ten kraj nowoczesnym i dobrze zarządzanym. Czyli sprywatyzowanym. Prywatne firmy będą w większości dobrze zarządzane, dadzą pracę, a już na pewno – jeśli politycy przestaną się wtrącać – nie będą prosiły państwa o pomoc.

Oczywiście, są miejsca i działalności, których sprywatyzować nie można. To zbieranie podatków, utrzymywanie podstawowej infrastruktury państwa, to wreszcie kontrola, chociażby jakości nauczania w prywatnych szkołach i leczenia, to także obrona przed wrogiem i przestępcami różnego rodzaju. Te wszystkie kontrolne i tajne służby, których pracownicy pracowaliby także do późnego wieku emerytalnego, musiałyby być uczynione bardziej uczciwym, bardziej wydajnymi, odbiurokratyzowanymi i niezależnymi od polityków. Może wtedy byłoby ciut lepiej.

A.Talarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zanim napiszesz przeczytaj regulamin

Komentarze są moderowane



Rozkłady jazdy komunikacji prywatnej BUS.....Sprawdź szczegóły..........