Kazimierz Totoń, szef Rady Osiedla Żeromskiego ma dość psich odchodów na miejskich chodnikach, zieleńcach i placach. - Mieszkańcy ościennych miejscowości wykorzystują to, że w Mielcu działa schronisko dla bezdomnych zwierząt. – Po prostu podjeżdżają samochody i “wysypują się” psy. A my, jako podatnicy płacimy za schronisko, które jest nam tak potrzebne, jak psu piąta noga – komentuje.
Na zanieczyszczone psimi odchodami ulice mielczanie narzekają od lat. Niestety, nic się nie zmienia. Co gorsza, jak zaznacza Kazimierz Totoń, jest coraz gorzej.
Psów w Mielcu przybywa. Jest ich trzy tysiące zarejestrowanych.
Spółdzielnia wybudowała plac zabaw dla dzieci. Jako pierwsze zasiedliły go psy. Dużo piachu, a więc można pobiegać i nie tylko. Ich panie siedziały na ławce a one robiły swoje. I to mimo tego, że są tabliczki mówiące o zakazie sprowadzania psów. To skandal.
Czy nasze trawniki muszą być, za przeproszeniem, zasrane? W Krakowie widziałem tabliczki z napisem “teren zielony, zakaz wprowadzania psów”. Złamanie tego kosztuje 500 zł kary. Natomiast Straż Miejska w Mielcu może dać 100 zł mandatu, a jeśli delikwent nie zapłaci, to sprawa trafia do sądu, a ten zazwyczaj sprawę umarza, bo jest mała szkodliwość społeczna. W Krakowie karać się da, a u nas nie. A żyjemy ponoć w jednym państwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane