Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia Blog do wynajęcia kontakt

Dzisiaj w Polsce obchodzimy dzień wolności podatkowej.

Dzisiaj w Polsce obchodzimy dzień wolności podatkowej. Pozornie mogłoby się wydawać, że tego rodzaju święto może być miłą odmianą w stosunku do kolejnych obchodów rocznicy klęski narodowej. Niestety to tylko pozory. Wyjaśnijmy zatem czym jest ów „dzień wolności podatkowej”. W pewnym uproszczeniu jest to dzień w którym przeciętny podatnik zarobił już tyle, że może opłacić swoje całoroczne zobowiązania wobec państwa. Ekonomiści z Centrum im. Adama Smitha wyliczyli, że w Polsce 21 czerwca podatnicy zarobili już tyle, że gdyby 100 % swoich dochodów przeznaczyli na opłacenie podatków, to nie mieliby już w tym roku żadnych zobowiązań wobec państwa. Podatnik może zatem dziś odetchnąć z ulgą, że wreszcie zaczyna pracować na siebie.           Problem tkwi jednak w tym, że podatnik musiał wstrzymywać oddech aż do połowy roku.
              Tak długo oczekiwać na ten dzień nie musieli podatnicy w Stanach Zjednoczonych, którzy swoje zobowiązania wobec państwa opłacili już z końcem kwietnia. Brytyjczycy już od maja zaczęli pracować na siebie, zaś nasi Słowaccy sąsiedzi dzień wolności podatkowej świętowali już 3 tygodnie temu. Porównując się z innymi państwami warto sięgnąć także do danych z raportu „Ease of Doing Business” sporządzonego przez Bank Światowy. W tym rankingu uwzględniającym 162 państwa, w kategorii obciążeń prawa podatkowego zajmujemy 128 miejsce. Niska pozycja w tym rankingu jest szczególnie niepokojąca, przede wszystkim z tego względu, że nadmiernie wysokie obciążenia podatkowe hamują rozwój gospodarczy.


                Ten niepokój jest jeszcze większy jeśli uświadomimy sobie, że w Polsce z wysokimi podatkami powiązane są niewspółmiernie wysokie wydatki z budżetu państwa. Rozczarowałby się jednak podatnik myślący, że opłacane przez niego daniny zostaną efektywnie spożytkowane. Urzędnicy państwowi programujący wydatki wykazują się często daleko idącą rozrzutnością, gdyż i tak dysponują „nie swoimi pieniędzmi”. Jest to szczególnie widoczne jeśli porówna się działalność państwowych i prywatnych przedsiębiorstw. Prywatny przedsiębiorca trzy razy obróci każdą złotówkę nim zdecyduje się na wzniesienie nowego budynku czy wypłacenie premii dla zarządu. Instytucje takie jak PKP czy Poczta Polska raczej nie będą miały takich dylematów. 
                 Co gorsza spora część nadmiernych, niekontrolowanych wydatków państwowych przeznaczana jest na obsługę zadłużenia publicznego. Poziom długu publicznego wynosi obecnie ponad 818 miliardów złotych i rośnie nawet nie tyle z minuty na minutę, co z sekundy na sekundę. Spłacać musimy nie tylko zaciągane pożyczki, ale także generowane przez nie odsetki. Z wyliczeń Forum Obywatelskiego Rozwoju wynika, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca dług publiczny wynosi ponad 22 tysiące złotych. 
               Niestety Minister Finansów na liczby wyświetlane na liczniku długu reaguje jedynie apelem o jak najszybsze ściągnięcie tego licznika. Zamiast tego oczekiwałbym, że ministerstwo zerwie z trwającą już wiele lat praktyką biernej obserwacji niepokojących danych. Najwyższy czas, by podjąć reformy służące zmniejszeniu podatków i jednoczesnemu ograniczeniu nadmiernych wydatków publicznych z budżetu państwa.


źródło: http://gibala.natemat.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zanim napiszesz przeczytaj regulamin

Komentarze są moderowane



Rozkłady jazdy komunikacji prywatnej BUS.....Sprawdź szczegóły..........