Coraz mniej mamy w Mielcu i powiecie spraw wspólnych. Spraw, które
by nas jednoczyły, jeśli już nie w działaniach, bo to mało możliwe, to
przynajmniej w poglądach.
Właściwie każda sprawa postawiona przed Mielczanami wzbudza tak wiele
kontrowersji, że chyba odechciewa się jej twórcom działania dla jej
realizacji.
Pewnie wszyscy w Mielcu powinni wybuchnąć śmiechem, kiedy przeczytają
poniższe przysłowie: „Zgoda buduje”. Ale pamiętajmy o drugiej części
przysłowia: „Niezgoda rujnuje”.
Właściwie czyj jest Mielec? Czy należy do mielczan czy może do
Mielczan? Czy mają w stosunku do niego prawa, ale i obowiązki, tylko
jego mieszkańcy, czy może te powinności dzielą z mieszkańcami powiatu.
Czy Mielec to gmina taka jak choćby Borowa, do której mieszkaniec Mielca
jeździ rzadko lub wcale, czy może jednak jest to dla nas wszystkich
takie coś, jak dla Polski Warszawa, stolica, do której ja, jako Polak
roszczę sobie jakieś tam prawa i jednocześnie oczekuję od niej, by nie
traktowała mnie jak dzikiego luda?
Mielec przyhamował w rozwoju. Ludzi w nim ubywa, co jest spowodowane
zarówno przeprowadzkami do innych miast czy za granicę, jak i
przeprowadzkami do sąsiednich gmin. Mielec stoi w miejscu lub maleje,
okoliczne wioski rosną. Mielczanie, kiedyś mieszkający w Mielcu, teraz
płacą podatki w gminie wiejskiej Mielec, w Tuszowie czy Czerminie. Ale
jednocześnie mieszkańcy tych gmin przyjeżdżają do mieleckich firm,
płacących podatki w Mielcu, by w nich pracować za pieniądze mniejsze niż
w innej części kraju.
Przypomina mi się wierszyk z Elementarza: „Murarz domy muruje,
krawiec szyje ubrania, ale gdzieżby co uszył, gdyby nie miał mieszkania.
A i murarz by przecież na robotę nie ruszył, gdyby krawiec mu spodni i
fartucha nie uszył. (..) Tak dla wspólnej korzyści i dla dobra wspólnego
wszyscy muszą pracować, mój maleńki kolego”.
Ten wierszyk mówiliśmy jako dzieci i ja, i Pan Prezydent, i Pan
Starosta. I wszyscy go pamiętamy. Tylko co z tego wynika dzisiaj?
Od dłuższego czasu trwa w Mielcu konflikt na szczycie. Nie mnie
rozsądzać, czyja wina, kto ma rację, dlaczego tak, jak długo jeszcze,
etc.
Najważniejsze, że cierpi na tym nasza Mielecka Ziemia, cierpią Mielczanie.
Mielec dostaliśmy budowany na planie z lat siedemdziesiątych. Wiele
się w nim zmieniło w ostatnich latach. Powstały nowe drogi, ułatwiające
ruch samochodów. Wtedy, kiedy je planowano, nie było tyle aut, co
dzisiaj. Kiedy coraz więcej kierowców usiłuje się przecisnąć przez ulice
miasta w godzinach szczytu, w tworzeniu „korków” stajemy się podobni do
stolicy czy innych dużych miast. A przecież jednym z niewielu
przywilejów, jakie mają Mielczanie, jest to, że do niedawna nie tracili
na dojazd do pracy zbyt wiele czasu. I mogli być dłużej z rodziną.
Buduje się obwodnica Mielca. To znakomicie zmniejszy ruch tranzytowy
przez Mielec. Ale ten nie tranzytowy pozostanie. Pomiędzy murami ulicy
Jana Pawła, jak w miejscu odosobnienia, kierowcy, narzekając, będą
oczekiwali na wjazd do Mielca, wcześniej pokonawszy z trwogą w oczach
skrzyżowania, które mogły być rondami.
Może most na Wisłoce, budowany w Borowej z okazji trasy przez Wisłę, nieco ruch między murami zmniejszy. Ale niewiele.
Budowa mostu na Wiśle, zupełnie zbędnego dla mieszańców Mielca, musiała
być za te 200 mln zł zrealizowana, bo inaczej nie byłoby tak potrzebnej
obwodnicy Mielca. Ot, paradoks sensownego wydawania pieniędzy unijnych.
Czy teraz będą pieniądze na drugi most na Wisłoce, potrzebny o wiele
bardziej miastu niż dwa „już przyklepane”? Muszą być, bo inaczej Mielec
diabli wezmą. Ale jak znajdziemy kilkadziesiąt milionów, gdy nie możemy
wspólnie, od kilku lat, znaleźć trzech milionów na dwa ronda w Woli
Mieleckiej?
Są projekty, jest połowa pieniędzy. Nie ma drugiej połowy, bo nie ma
zgody na zrzutkę zainteresowanych gmin. Każda mówi: a co mnie to
obchodzi. Gmina wiejska Mielec ustami wójta Gacka (rezydującego w
Mielcu) mówi, że nie da, bo nie będzie za pieniądze gminy rozwiązywać
problemów województwa. Boże, a co na takie słowa wyborcy Pana Wójta,
mieszkający za rzeką? Gmina miejska Mielec też nie da i pyta
jednocześnie retorycznie, czy Wola Mielecka dołoży się do drogi na Łuże.
Gmina Czermin, Wadowice też nie, bo są daleko. I co z tego, że tamtędy
jeżdżą mieszkańcy tych gmin? A Borowa będzie miała swój most na Wisłoce i
też nie da. Jedynie Starosta chce się dołożyć. Też niby nie jego droga,
tylko Marszałka. Ale marszałek dał połowę i chce, by do reszty
dorzucili się zainteresowani.
Mielec przenosi się na drugą stronę Wisłoki i za dziesięć,
dwadzieścia lat jego granice administracyjne może tam powędrują. Wola
Mielecka, Trześń czy Rzędzianowice to taka sama, fatyczna część Mielca,
jak Złotniki czy Chorzelów.
A my się kłócimy o dwa ronda. W tej sytuacji niektórzy wątpią w to,
że i most przez Wisłokę powstanie. Ja nie wątpię. On musi powstać.
Inaczej będzie wielka bieda. Wątpiłem w powstanie mostu na Wiśle. Pewnie
nie miałem racji. Chociaż nadal uważam, że gdyby nie obwodnica Mielca,
to sens jego powstania jest niewielki.
Czy te ronda, te mosty budujemy dla Pana Starosty? Dla jego dobrego
samopoczucia? Dla jego sławy i kariery? Czy budujemy je przeciwko Panu
Prezydentowi? Czy może chcemy je budować dla wszystkich Mielczan. Chyba
każdy może tu mieć tylko jedno zdanie. Wspólne.
Ale żeby to było możliwe, potrzebna elementarna (lub elementarzowa) zgoda i zrozumienie wspólnoty i celów, i losów.
Powiedzmy, że stanie się tak, jak chce Prezydent: wszystko co w
mieście należy do miasta. A więc wszystkie ulice, od których zaczął się
spór o to, kto ważniejszy, wszystkie szkoły średnie, szpital, straż
pożarna i to, czego jeszcze nie wiem. I co to zmieni? Czy prezydent każe
wybudować rogatki na granicy miasta i wpuszczać mieszkańców gmin za
opłatą? A co wtedy zrobią władcy gmin wiejskich? Nie wyślą ludzi by
zarabiali na życie a Mielec się rozwijał? Czy ludzie spoza Mielca nie
będą leczeni w naszym szpitalu? Czy zabroni się im wysyłać dzieci do
szkół finansowanych z budżetu miasta albo za to płacić? Oczywiście że
nie. Czy każe się zrobić zrzutkę ich gminom na naprawy miejskich dróg.
No bo będą jeździli po nich nieprawnie(?).
Nie ma innej drogi (sic) jak ta, że wszyscy rządzący, zainteresowani
tym, by mieszkańcy kierowanych przez nich gmin i powiatu, a więc
Prezydent, Starosta, wójtowie gmin Mielec, Wadowice, Borowa i Czermin i
burmistrzowie Przecławia i Radomyśla, usiedli razem i uradzili, jak się
złożyć na budowę rond. A potem by wszyscy razem zaczęli działać dla
budowy mostu. A następnie dla wszystkich wspólnych spraw. Wszak murarz
domy muruje…
A jak nie zaczną pracować razem, czyli współpracować, to czas
najwyższy, by im podziękować. Bo może nie rozumieją jeszcze, że jest coś
więcej ponad gminę jedną czy drugą, ponad maleńkimi, wyborczymi
geszeftami. Że jest to coś, co nazywamy Ziemią Mielecką. Naszą Małą
Ojczyzną.
A.Talarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane