Na Podkarpaciu trwa – według części tzw. miejscowych elit – walka
Ciemnogrodu z Jasnogrodem (bądź Oświeceniogrodem). Obie te krainy,
korzeniami wczepione w podglebie galicyjskiej tradycji, wysysają z niej
soki tak różne, jakby ssały z podwójnej butelki likieru Sheridan, w
której jednej części jest czarna polewka wstecznictwa a w drugiej
mlecznobiały nektar postępu.
Tak przynajmniej może to wynikać z artykułu niejakiej pani Bujary,
dziennikarki rzeszowskiej Gazety wyborczej, która w głosowaniu posła PO
Tomańskiego, mającego odwagę być przeciwko tzw. związkom partnerskim,
widzi objaw niesłychanego wstecznictwa myślowego i poniżenia
Podkarpacia, które już omalże – po tytanicznej pracy pani Bujary i
innych podkarpackich nosicieli postępu – miało awansować do grona krain
tak nowoczesnych, jak Kalifornia albo przynajmniej Francja (chociaż po
ostatnich tam wydarzeniach zawahałem się, pisząc te słowa).
Pisze pani Bujara takie słowa o Tomańskim: „Czy chciał zabłysnąć, czy
mu się wyr
wało, czy jakoś nie pomyślał. Bo chyba nie wierzy w to, co
mówi. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że ożywił tego
trupa, którego przez lata wszyscy święci na Podkarpaciu starali się
chować jak najgłębiej. Czyli pojmowanie Podkarpacia jako kołtuńskiej
krainy, zamieszkałej przez tradycyjny lud, który nie tylko nie toleruje,
ale nie dopuszcza nawet myśli, że istnieje jakiś inny model niż
wielodzietna rodzina, w której baba siedzi z dziećmi doma, a ociec
zbiera chrust po lasach na opał. A dzieciska, jak to dzieciska: bawią
się patykami na polu”.
Nie będę tu oceniał wyobraźni twórczej tej pani, bo mi jej po prostu szkoda.
Nasi miejscowi zwolennicy oświecenia, tak jak przed laty Stanisław
Kostka Potocki w swej „Podróży do Ciemnogrodu”, a potem Jerzy Urban w
swoim Nie, opowiadają się po stronie postępu – co by on nie znaczył i za
sobą nie wiódł – a przeciwko ciemnocie we wszelkiej jej formie, ale
głównie tej reprezentowanej przez – ich zdaniem – zacofany kler i jego
wyznawców, ze szczególnym uwzględnieniem Ojca Rydzyka, Radia Maryja i
jego rodzinnych i rodzimych zwolenników.
Cieszę się, że znacząca, by nie powiedzieć, dominująca część
społeczeństwa podkarpacia nadal zachowuje rozsądek w ocenie tego, co się
dzieje w naszej moralności i naszej polityce.
Największa część z nas robi to wręcz odruchowo, na bazie swojej wiary
katolickiej i (albo) moralności z niej wyrosłej, część robi to także
powodowana przemyśleniami i rozsądkiem, którego nie zdołały unicestwić
media takie jak Gazeta Wyborcza, będące w czołówce postępu
oświeceniowego wykuwania nowego człowieka”.
Pomijam tu ludzi, którzy wszystko mają gdzieś i w swojej egzystencji
patrzą jedynie, by było łatwo, wygodnie, syto i bardzo przyjemnie, a
zwracam się do tych, którym być może jeszcze kołata w głowie
przeświadczenie lub jego resztki, że być nowoczesnym bardzo wypada, bo
inaczej będzie się jak te panie w beretach, że być nowoczesnym, to
znaczy być takim, jak chcą media, z Gazetą wyborczą i panią Bujarą na
czele.
Być może słyszeli oni, jak „wszyscy” potępiają prof. Pawłowicz
łącznie z „naukowcami”, którzy zwrócili się listownym apelem o jej
ukaranie, zapominając o wolności słowa, tak rzekomo ważnej w nauce. A
to przecież dla zwykłego zjadacza chleba są „autorytety” a nie wypada im
„wyjść” na durnia. Może jednocześnie nie słyszeli, że inna większa
grupa naukowców, nie będących lewakami jak prof. Środa, broni pani
Pawłowicz.
Może zapomnieli w tej nachalnej propagandzie, że pojęcie „człowiek
oświecony” wywodził się wprost z francuskiego oświecenia, czyli – w
skrócie – ruchu umysłowego, który odrzucił religię i postawił na ludzki
rozum (stąd racjonalizm i racjonalne postępowanie, w przeciwieństwie do
nieracjonalnego, czyli powodowanego wiarą) i że to ten oświecony
człowiek, na czele z inteligentami tamtych czasów, skonstruował i
przeprowadził najbardziej zbrodnicze systemy i rewolucje, z francuską,
radziecką i nazizmem włącznie.
To nie ciemni, wierzący chłopi byli sprawcami tych wszystkich
nieszczęść ubiegłego wieku, jak dzisiejsi postępowcy chcą nam wmówić,
wskazując na epizody jak Jedwabne czy Kielce, ale właśnie zamroczona
ideologią inteligencja, która zawsze była, i zawsze jest, jak pokazują
dzisiejsze czasy, najbardziej podatna na dżumę postępowości grupą.
To moje pisanie jest swego rodzaju apelem do tych wszystkich
mieszkańców Mielca i podkarpacia, którzy może jeszcze wahają się, czy
być postępowymi i popierać takie fanaberie umysłowe, jak twierdzenie, że
płeć ma się taką, jaką się chce, a nie taką, jaką się otrzymało, wraz
ze swoim genomem, od Boga czy (do wyboru) natury, czy też być zacofanym
ciemnogrodzianinem i popierać rodzinę z mamą, tatą i dziećmi,
zapewniającą przetrwanie dla Narodu a godną starość dla nas samych.
Apeluję: nie wahajcie się w wyborze. Tak naprawdę to oni są albo
nienowocześni, nie widzący katastrofy, jaką ich działanie na Polską i
Europę ściąga, albo są tak cyniczni, że cieszą się z osłabienia naszego
kraju i społeczeństwa.
Nie dajcie się zwieść, ze w Sejmie sobie tylko pogadają. Każda tam
dyskusja wzmocniona przez media, powoduje, że ci, którzy nie do końca
wybrali, wybiorą być może źle. Że tak naprawę nie chodzi tu o nasze
dzieci, żyjące z różnych powodów w związkach nieformalnych (nad czym
wielu z nas boleje), bo o ich prawa można zadbać inaczej, ale o
wprowadzenie na stałe do naszego życia rujnujących go uregulowań
dotyczących związków homo.
To my, obrońcy tradycyjnych wartości, których niektórzy nazywają
Ciemnogrodem, oszołomami, moherami, tak naprawdę jesteśmy tymi, którzy
reprezentują rozsądek. To my jesteśmy racjonalni w wyborach dotyczących
przyszłości naszej ojczyzny, pomimo tego, że duża część naszego
racjonalizmu wynika z wiary lub z tradycji na niej wyrosłej.
Zlekceważcie to, co piszą, mówią, pokazują ludzie sprzedajni albo po
prostu nie myślący. Patrzcie na tych, którzy mają odwagę być przeciwko
lansowanej poprawności, lansowanemu modelowi nowoczesności.
Nie bądźcie nowocześni nowoczesnością Gazety Wyborczej czy TVN – u.
Bądźcie mądrzy mądrością tradycji. Bądźcie uczciwi. Niezależnie od tego,
czy chodzicie do kościoła, czy nie.
I niech pani Bujara nazywa nas Ciemnogrodem. Jesteśmy z tego dumni.
Bo – jak pisze Garry S. Becker – „właściwie funkcjonująca tradycyjna
rodzina jest podstawą ładu społecznego i dobrobytu każdego kraju. Im
więcej w małżeństwach rodzi się dzieci, tym lepiej. Dzięki temu kraj
może się rozwijać zarówno w dziedzinie gospodarki, jak i kultury.
Rozwody, niska dzietność i osłabienie rodziny, które obserwujemy pod
koniec XX wieku, mają zły wpływ na sytuację społeczeństw Zachodu”.
Ps. A tym, którzy potrzebują wsparcia prawdziwych autorytetów w swych wyborach, przypominam stanowisko Sądu Najwyższego.
Konstytucyjnie preferowane jest tworzenie rodziny przez małżeństwo,
traktowane jako trwały związek mężczyzny i kobiety – ocenił Sąd
Najwyższy, opiniując projekty dotyczące związków partnerskich, odrzucone
w ubiegłym tygodniu przez Sejm.
SN przypomniał, że art. 18 konstytucji stanowi, iż „małżeństwo jako
związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo
znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. W ocenie
Sądu z tego przepisu wynika „przyznanie heteroseksualnej parze
małżeńskiej ochrony i udogodnień, jakie nie przysługują parom, które nie
chcą lub nie mogą zawrzeć małżeństwa”. – Konstytucyjne znaczenie
małżeństwa dla istnienia rodziny uzasadnia szczególne unormowanie o
charakterze protekcyjnym i promocyjnym w systemie prawa.
Nie mogą być one kwestionowane z powołaniem na inne normy konstytucji, w
szczególności art. 32 (zasada równości, zakaz dyskryminacji) – ocenił
SN
Zdaniem SN – w związku z brzmieniem art. 18 konstytucji –
instytucjonalizacja heteroseksualnego konkubinatu jest
„niedopuszczalna”, a poszerzanie regulacji prawnej dotyczącej
pozostających we wspólnym pożyciu osób, które mogą zawrzeć związek
małżeński, „nie wydaje się potrzebne”..(za PAP)
Andrzej Talarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane