(fragment z Ewangelii św. Jana na niedzielę 25 marca: Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię. Tłum stojący /to/ usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego. Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem).
W czasie dzisiejszej mszy świętej(p.MBNP - przyp) (25 marca) wysłuchałem jednego z najlepszych kazań, jakie kiedykolwiek słyszałem w mieleckim kościele. Ustami księdza Tomasza Rąpały przemówił Kościół, nie tylko ten lokalny, mielecki, ale przemówił Kościół Powszechny w Polsce, Kościół, który do tej pory milczał, jakby strwożony otaczającymi go wrogami, jakby zagubiony pośród wiernych, którzy także błąkają się jak porzucone owce, jakby zatrwożony nieustannymi atakami, które przypuszczają na niego i władza wykonawcza, i ustawodawcza, i sądownicza i tzw. czwarta władza, media, opanowana przez lewactwo i libertynizm.
Wyrażałem niedawno w felietonie „Milczący Kościół” swoje obawy związane z rozwojem sytuacji, w której właściwie wszystkie liczące się w Polsce siły zaatakowały Polski Kościół, w której także niektórzy przywódcy Kościoła, wybrawszy kiedyś drogę współpracy z tą władzą, dla której „Warszawa warta jest mszy” niespodzianie znaleźli się omalże po stronie wrogów Kościoła, i wyraziłem nadzieję, że „Czas najwyższy, by Kościół zabrał glos”.
I zabrał. Ja słyszę tylko Kościół mielecki, ale wierzę, że przemówił wreszcie Kościół Powszechny.
Jestem pełen uznania dla tego młodego księdza. W tekście kazania czuć było rękę mistrza. Także w jego głoszeniu. Nie używając agresywnych słów, nie nadużywając siły głosu, mówił tak dobitnie, tak przekonująco, tak groźnie dla niektórych – nie tylko dla władzy, także dla zwykłych szarych ludzi, może uznających się za członków kościoła, a postępujących jak jego wrogowie – że byłem autentycznie poruszony, co nie zdarza mi się często.
Jestem wdzięczny księdzu Tomaszowi, a pewnie i proboszczowi, bo w Kościele nic nie dzieje się z przypadku, za to kazanie. W końcu Kościół odważył się mówić o tej władzy, która jest władzą złą, zarówno dla Kościoła, jak i dla społeczeństwa, a w efekcie i dla Polski. Władza nie dbająca, a może nawet niszcząca podstawy rozwoju społecznego, poprzez zaniechanie wsparcia młodych rodzin (dla rządu najlepsze są rodziny bezdzietne), niszcząca w młodych ludziach patriotyzm przez likwidację lekcji historii, propagująca przez swoje telewizje nihilistyczne postawy ludzi, odbierająca niezależnym mediom możliwość docierania do ludzi, atakująca bezwzględnie jedyną konstruktywną siłę, jedyny wyznacznik równowagi moralnej ludzi, jaką jest Kościół, taka władza nie zasługuje na słowa inne, niż potępienia. Mam wrażenie, że ksiądz Tomasz i tak był dla niej bardzo łagodny.
Nadchodzi czas niedobry dla społeczeństwa. Czas wielkich zawirowań, przewartościowań dotychczasowych postaw, zachowań, dotychczasowych marzeń zbudowanych na fałszywych obietnicach, na kłamstwie. Nadchodzi czas niebezpieczny.
Trzeba, by Kościół, tak jak w przez większość dziejów, był ostoją stabilności, tą Chrystusową skałą, na której będziemy mogli budować przyszłość.
Aby tak było, jego głos musi być słyszalny, jak dzisiaj na kazaniu, musi być pewny, pewnością posiadanej Prawdy, nieustępliwy i nieugięty.
Zbyt wielu w tym kraju jest ludzi, dla których coś (Warszawa, prezydentura, stanowisko etc.) warte jest mszy. Są w stanie z nagła, choćby po ćwierci wieku stać się katolikami, bo mają w tym interes. Mogą zawrzeć katolicki ślub, wydawać katolickie pismo, kolegować się z biskupem czy proboszczem. Wszystko do czasu.
Dlatego w tym czasie, który nadchodzi, ale także w każdym czasie, nie powinno być obok prezydenta, premiera, starosty, wójta żadnego przedstawiciela Kościoła, żadnego kardynała, biskupa czy proboszcza. Wystarczy, że poświęci (jeśli jeszcze go o to władza poprosi), przemówi i odejdzie. Inaczej za wszystkie błędy władzy Kościół będzie odpowiadał na równi z winowajcami.
Każdy jest tylko człowiekiem, wiem, także w biskupie czy w proboszczu drzemie ukryta odrobina ludzkiej próżności, potrzeba docenienia, dowartościowania. W czasach normalnych ludzi może by to uchodziło, w najbliższej przyszłości nie. Ostrzegam przed afiszowaniem się z władzą. Jakąkolwiek.
Nadchodzi trudny czas. Z wielu powodów trudny. Także dlatego, że my sami, katolicy, zagubiliśmy się w tym świecie. Dlatego trzeba działać. To kazanie to dla mnie był sygnał rogu, wici rzucone przez posłańca. Szkoda, że tak późno, gdy barbarzyńcy stoją już u bram.
Ale chociaż jest późno, to nie jest za późno.
andrzej talarek
źródło: Felietony z pogranicza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane