Gwałtowny wzrost liczby zatruć
Już w styczniu mieleckie pogotowie ratunkowe miało mnóstwo pracy w związku z zatruciami tlenkiem węgla, ale ten podstępny gaz w lutym dał o sobie znać ze zdwojoną siłą. – Był dzień, kiedy do szpitala przywieźliśmy aż siedem osób, w tym roczne dziecko. To jest wciąż wielki problem – nie kryje Jerzy Gromny, dyrektor pogotowia.
Już w styczniu mieleckie pogotowie ratunkowe miało mnóstwo pracy w związku z zatruciami tlenkiem węgla, ale ten podstępny gaz w lutym dał o sobie znać ze zdwojoną siłą. – Był dzień, kiedy do szpitala przywieźliśmy aż siedem osób, w tym roczne dziecko. To jest wciąż wielki problem – nie kryje Jerzy Gromny, dyrektor pogotowia.
Prawdziwie czarna seria rozpoczęła się na początku lutego. – I w ciągu kolejnych dwóch tygodni z powodu zatrucia czadem interweniowaliśmy niemal codziennie, w tym 15 lutego w jednej miejscowości, w Jamach, ucierpiało siedem osób w różnym wieku, m.in. małe dzieci: roczne, trzyletnie i pięcioletnie, jedenastolatek, piętnastolatek i dwoje dorosłych – opowiada Krystyna Polak, koordynator personelu medycznego.
Ratownicy widząc ogromne zagrożenie próbują pytać co się stało, że np. w nowych domach, w których instalacje wykonane są według najwyższych standardów tak zawodzą. Powody okazują się różne. - Na pewno wpływ na to mają czynniki atmosferyczne, bo są dni, kiedy zatrucia stają się istną plagą bez względu na to jaki jest wiek instalacji, a w inne o tlenku węglu w wezwaniach nie słyszymy w ogóle. Niestety wciąż nie brakuje osób uszczelniających wszelkie wloty świeżego powietrza, okna, otwory wentylacyjne, itp. W takim przypadku nie pomoże najlepiej pomyślany system – tłumaczy Krystyna Polak.
Mieleckie pogotowie w zeszłym roku opublikowało ulotki ostrzegające przez tzw. cichym zabójcą, a także wskazówki dotyczące postępowania w razie zatrucia tlenkiem węgla. Były rozpowszechniane przez ekipy jeżdżące na wezwania. Swoje materiały wydaje także policja, straż pożarna. – To wszystko jednak wciąż za mało, jak się okazuje. Musimy przypominać bezustannie, że instalację trzeba regularnie kontrolować, przestrzegać pewnych podstawowych zasad dotyczących korzystania z wentylacji, choćby zapomnieć o wszelkim zasłanianiu otworów wentylacyjnych, ale także starać się by, zwłaszcza w czasie tak zwiększonego zagrożenia, podczas naszej kąpieli zawsze ktoś był w domu i co jakiś czas pytał czy wszystko w porządku – apeluje lek. med. Jerzy Gromny. – Osoba, która chce pomóc poszkodowanemu wskutek zatrucia czadem powinna przede wszystkim wyjść natychmiast z niebezpiecznej strefy, jeśli się da to z zatrutym, błyskawicznie wezwać pomoc.
Jeśli zaczniemy sami działać tam, gdzie gaz wciąż się unosi, ulegniemy zatruciu i nie zdołamy z pewnością nic zdziałać. Często zdarza się, że w panice osoba potencjalnie mająca pomóc zapomina o tym, że sam wdycha truciznę, nie myśli nawet, że warto się przemieścić i zapewnić sobie dostęp świeżego powietrza. Klęka przy poszkodowanym próbując go cucić i za chwilę dzieli jego los. Często liczbę ofiar można zmniejszyć mając naprawdę bardzo podstawową wiedzę – dodaje dyrektor. Nie kryje, iż praktyka pokazuje jak dobrym rozwiązaniem jest czujnik tlenku węgla, który dziś można już kupić z łatwością, a z pewnością jest to świetna inwestycja.
Aneta Dyka-Urbańska
Rzecznik Prasowy Szpitala Powiatowego w Mielcu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane