Z
zainteresowaniem oglądałem scenerię towarzyszącą rozgrywkom Euro 2012.
Nie będąc zainteresowany meczami, z zainteresowaniem obserwowałem ludzi,
którzy tymi meczami – w przeciwieństwie do mnie – zainteresowani byli
bardzo.
Szczególną uwagę zwracałem na symptomy czegoś, co od biedy można by nazwać przejawami patriotyzmu.
Ta
nawałnica kolorów biało czerwonych, szaliki z napisem „Polska”, „zawsze
wierni”, te flagi białoczerwone z orłem w koronie, te na biało-czerwono
przybrane lusterka u samochodów, chorągiewki powtykane w drzwi aut,
etc., etc.
Na moim domu wisiał sztandar białoczerwony, którego nie zdjąłem od Bożego Ciała i pracował za dekorację sportową.
Nie
mam prawa myśleć, że ta erupcja patriotyzmu była fałszywa. Ci młodzi
ludzie naprawdę przeżywali zjednoczenie wokół naszej drużyny i naszych
barw narodowych. Że w dużej mierze było to wywołane intensywną
propagandą medialną, nie jest niczym złym. Przeciwnie – pokazuje, że w
ludziach istnieją dość mocne pokłady patriotyzmu, identyfikacji z
Polską, z barwami narodowymi, z polskością i polskim interesem.
Pytanie
tylko, dlaczego te uczucia nie są wywoływane przy okazji świąt
narodowych, dlaczego wtedy świadomość narodowa jest taka marna, taka
płytka?
Widać, że gdyby władza chciała, mogła by w polską młodzież patriotyzm zaszczepiać. Ale nie chce. Dlaczego?
Ano
dlatego, że władzy patriotyzm na co dzień potrzebny nie jest. Wręcz
przeciwnie, takie mocna uczucia uważane są za szkodliwe dla interesów
europejskich Polski. Takich uczuć władza się obawia, bo nagle mogą
okazać się niesterowalne. Nagle może tak być, że z patriotycznymi
hasłami ludzie wyjdą na ulicę, nieważne w jakiej sprawie, ale
zjednoczenie wspólną ideą, jaką jest Polska, nawet tak różnie na co
dzień pojmowana. Ale jak się idzie ze sztandarem przeciwko siłom
porządku, nikt o takich drobiazgach nie myśli. Tak więc patriotyzm, ten
prawdziwy, który niespodzianie może się urodzić, jeśli wyjdzie spod
kontroli władzy, jest niebezpieczny i niepożądany. Jest na co dzień
wyśmiewany i tępiony przez media takie jak choćby Gazeta Wyborcza czy
niektóre telewizje i radia. Oczywiście oficjalnie chodzi tym mediom o
nacjonalizm. A nacjonalizm dla nich to – najkrócej - mocniejszy
patriotyzm.
Patriotyzm
stadionowy był przez władzę wywołany i ściśle kontrolowany – a
przynajmniej tak się władzy wydawało. Władza wykorzystać chciała
igrzyska do autokreacji, autopromocji i chyba się to władzy udało,
sądząc po ostatnich notowaniach partii politycznych.
Tak
więc przeżyliśmy ogromny, patriotyczny zryw Polaków, a właściwie
polskich kibiców, który spłonął jak słomiany ogień wraz z przegraną z
Czechami. Nikt go do niczego nie wykorzystał i nie wykorzysta. Chociaż
czy naprawdę?
Jedni
zyskali, drudzy wyciągnęli wnioski i mogą je kiedyś wykorzystać. Wydaje
mi się, że wygranymi są obie główne siły polityczne.
Andrzej Talarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim napiszesz przeczytaj regulamin
Komentarze są moderowane